Opowieść o karkonoskich drukarzach cz. I
Minęło z górą 30 lat od momentu, gdy lasy Sudetów Zachodnich nawiedziła gradacja wskaźnicy modrzewianeczki. Przyjmuje się, że od tego czasu rozpoczęło się zjawisko gwałtownego zamierania jednogatunkowych lasów świerkowych w Sudetach. Klęska zamierania świerczyn sudeckich miała bardzo złożony charakter. Współdziałały w jej trakcie różne czynniki obniżające odporność drzew lub nawet bezpośrednio prowadzące do ich śmierci. Wśród nich pokaźną grupę stanowiły owady roślinożerne. Należą tu owady przechodzące swój rozwój pod korą drzew żywicielskich, a bodaj najważniejszym szkodnikiem z tej grupy jest kornik drukarz (Ips typographus) z rodziny kornikowatych.
Owad ten zasiedla świerki, a więc drzewa dominujące w składzie dolno- i górnoreglowych lasów karkonoskich. Odznacza się on przede wszystkim jedną bardzo groźną cechą – w sprzyjających warunkach jest w stanie powtórzyć cykl rozwojowy nawet kilka razy w ciągu roku. W warunkach karkonoskich zwykle wydaje jedną-dwie generacje w ciągu roku. Swój rozwój rozpoczyna od złożenia jaj przez samice w specjalnie przygotowanych pod korą drzew chodnikach macierzystych.
Jedna samica drukarza jest w stanie złożyć od 30 do 80 jaj. W Karkonoszach rójka dorosłych owadów i składanie jaj rozpoczyna się zwykle w drugiej lub trzeciej dekadzie maja. Ponieważ składanie jaj jest zależne od warunków termicznych, to oczywiście wraz ze zwiększaniem się wysokości następuje opóźnienie tego procesu, tak, że przy górnej granicy lasu, około 1200 m. n.p.m., można go obserwować jeszcze około połowy czerwca. Oznacza to, że w skali całego masywu kolejne fazy rozwoju młodej generacji owadów również będą rozciągnięte w czasie.
Szczególna szkodliwość tego gatunku owada dla drzew wynika ze sposobu żerowania jego larw. Wygryzają one pod korą opanowanych drzew długie chodniki, opasujące pnie na całym obwodzie. W trakcie żerowania larwy zjadają przede wszystkim tkanki leżące na pograniczu drewna i kory, a więc uszkadzają całkowicie warstwę łyka oraz młodego drewna, co prowadzi do zaniku transportu wody i substancji odżywczych pomiędzy korzeniami a koronami drzew (Fot. 1).
Tak uszkodzone drzewa usychają gwałtownie, a ich korony przybierają z czasem charkterystyczne czerwono-brunatne zabarwienie. Jednak często igliwie jeszcze długo bywa zielone po tym, jak larwy całkowicie zniszczyły warstwę floemu. Dzieje się tak w przypadku szczególnie silnego opanowania drzew przez korniki, co zawsze powoduje ich bardzo szybką śmierć.
Owady dorosłe wybierają drzewa do rozmnażania kierując się ich położeniem w lesie oraz ogólnym stanem zdrowotnym. Preferują drzewa znajdujące się na skrajach drzewostanów, w miejscach o dobrym nasłonecznieniu, a więc ciepłych. Narażone są też drzewa stojące samotnie lub w małych grupach na powierzchniach odsłoniętych ze starego lasu (Fot. 2). Korniki zasiedlają też drzewa powalone przez wichury.
Zdrowtność drzew korniki rozpoznają po ich zapachu. Zapach ten, będący kompozycją kilku lub nawet kilkunastu olejków eterycznych, które parują z igliwia i kory drzew, zmienia się w zależności od fazy fenologicznej drzew, ich wieku oraz stanu zdrowia. Drzewa całkowicie odporne na żerowanie są w stanie swym zapachem odstraszyć samce latające w poszukiwaniu żywicieli. Jednak drzewa osłabione przez inne czynniki, np. z naderwanymi przez huragany systemami korzeniowymi lub po okresie suszy, zmieniają skład chemiczny kompozycji zapachowej, co jest sygnałem dla zwierząt roślinożernych, a w tym i dla korników, że warto się nimi zainteresować.
W sprzyjających warunkach pogodowych kornik drukarz może rozwijać się bardzo gwałtownie, stając się przyczyną zamierania drzew i drzewostanów na dużych obszarach. Z jednego opanowanego przez korniki drzewa może wylecieć od 50 do70 tysięcy dorosłych osobników. Co to oznacza? Otóż jedno drzewo może być zasiedlone przez około 1000 korników.
Z tego wynika, że wylatujące z jednego drzewa młode pokolenie kornika drukarza (50 – 70 tys. osobników dorosłych) może zasiedlić od 50 do 70 nowych drzew. Licząc, że kornik drukarz daje kilka pokoleń w roku, można przyjąć, że owady rozwijające się w jednym drzewie, przyczynią się w ciągu jednego roku do zniszczenia kilkuset, kilku tysięcy, a nawet i kilkudziesięciu tysięcy kolejnych świerków.
Walka z kornikiem drukarzem jest niezwykle mozolna. Odpowiednio przeszkolone osoby zwane trocinkarzami, mają za zadanie wyszukiwać w lesie drzewa z oznakami wgryzania się samców kornika drukarza, które jako pierwsze opanowują drzewa. Drzewa takie rozpoznawane są po brunatnych trocinkach wysypujących się w miejscu wgryzania się kornika w korę drzew, po żółknięciu igliwia w koronach i po odpadaniu kory z pni. Takie drzewa są ścinane, a kłody ręcznie korowane.
Poszukiwania prowadzi się od chwili, gdy nastąpi w danym roku pierwszy wylot dorosłych owadów. Ponadto rozstawia się w lesie specjalne pułapki z feromonem kornika drukarza. Liczebność złowionych do pułapek osobników informuje o fazie rójki szkodnika (Fot. 3).
Ponadto na specjalnych drzewach pułapkowych obserwuje się tempo rozwoju larw pod korą w celu określenia chwili, gdy może pojawić się kolejna generacja kornika. Do tego czasu wszystkie odnalezione przez trocinkarzy drzewa opanowane przez korniki, powinny być już ścięte i okorowane (Fot. 4).
Takie wycinki drzew nazywane są w leśnym żargonie cięciami sanitarnymi. Drzewa ścięte w ramach cięć sanitarnych pozostawia się do naturalnego rozkładu czyli mineralizacji. Opisane postępowanie pozwala eliminować z drzewostanów znakomitą większość zasiedlanych przez drukarza drzew i tym samym powstrzymywać wzrost liczebności lokalnej populacji kornika.
Skuteczność metody jest na tyle duża, że pozwala od wielu lat na utrzymanie w ryzach całej populacji szkodnika. Tym samym zahamowano znacząco proces destrukcji lasów w Karkonoszach. Jednak nie oznacza to, że zagrożenie minęło. Każdego roku pracownicy obwodów ochronnych KPN prowadzą wszystkie opisane wyżej prace, a bywa, że muszą być wspomagani przez dodatkowo zatrudnianych trocinkarzy. O historii tych zmagań w ostatnich latach opowiemy jednak w następnym numerze.
Autorzy: Krzysztof Bisaga, Marek Dobrowolski
Notki o autorach:
Mgr inż. Krzysztof Bisaga, Nadleśniczy KPN
Dr inż. Marek Dobrowolski, St. Specjalista ds. ochrony przyrody, Stacja Monitoringowo-Badawcza KPN
Artykuł ukazał się drukiem w numerze 2/2012 czasopisma