Mieczysław Orłowicz w Karkonoszach
Początki nowoczesnej turystyki w Polsce wiąże się integralnie z nazwiskiem dr. Mieczysława Orłowicza. Nestor turystyki polskiej żył w latach 1881-1959.
W oddalonym o 36 kilometrów od Lwowa, niewielkim miasteczku Komarno, położonym nad rzeką Wereszycą (pow. Rudki), dnia 17 grudnia 1881 r. urodził się Mieczysław Orłowicz. Jego ojciec, jako absolwent prawa, praktykował u miejscowego notariusza, czekając póki nie zwolni się gdzieś stanowisko. W owych czasach oczekiwało się na posadę notariusza około 25 lat.
Nie mając nadziei na szybkie objęcie stanowiska, ojciec Mieczysława wyjechał do Ameryki. Matka z kilkumiesięcznym Mieciem udała się do Pruchnika. Zamieszkali w domu dziadka (ojca matki, kupca) Jana Krasickiego. Po powrocie z Ameryki ojciec objął stanowisko kandydata notarialnego w Dębicy. Zamieszkali w kamienicy należącej do kupca Gewurtza. Mały Miecio z okna swojego mieszkania godzinami obserwował ćwiczenia ułanów, a nawet przychodził na plac ćwiczeń. Jeden z rotmistrzów, Polan Lang zaproponował chłopcu naukę jazdy konnej. Razem odbywali przejażdżki w najbliższe okolice.
W Dębicy przez trzy lata był uczniem szkoły powszechnej – jak mówiono w Galicji „szkoły ludowej”. Na ścianie w klasie wisiała mapa Galicji, a ulubioną rozrywką Miecia w czasie przerwy było studiowanie mapy, odgadywanie, gdzie leży jakaś miejscowość. Już jako ośmiolatek zdradzał zamiłowanie do krajoznawstwa. Jak wspomina Mieczysław Orłowicz, do szkoły w Dębicy przyjechał wizytator: „Inspektor kazał mi wtedy podejść do mapy i podał nazwę – Kopyczyńce, która miała mnie w jego imieniu unicestwić. … Podszedłem do południowo-wschodniego rogu mapy i pokazałem Kopyczyńce… Celująco – powiedział inspektor – a chcąc mnie zażyć z mańki powiada: Teraz pokaż, gdzie leży Limanowa. Położenie tej miejscowości pokazałem bez namysłu”.
Z największą przyjemnością korzystał z każdej okazji do wyjazdu poza miejsce zamieszkania. Częste wyjazdy z ojcem, chłopskim wozem, pozwoliły poznać szczególnie Ropczyce i Pilzno. Pierwszą długą wycieczkę koleją odbył z rodzicami do Krakowa. Mieszkali w hotelu „Pod Różą” przy ulicy Floriańskiej.
W roku 1890 pojechał pod opieką ciotki (nauczycielki) Julii Krasickiej do folwarku Rejowiec dzierżawionego przez Zduńskich w dobrach hr. Tyszkiewicza. Po rocznym pobycie w Rejowcu, 1 września 1891 roku rozpoczął naukę w gimnazjum w Jarosławiu. Tutaj również w wolnych chwilach zwiedzał najbliższe okolice.
Dużym zainteresowaniem młodego gimnazjalisty cieszyły się jarmarki, które w Jarosławiu odbywały się w każdy piątek. Handlujący zjeżdżali się często z bardzo odległych okolic. Dla chłopięcych oczu było to źródłem podziwu i tak wspomina ten okres: …. „A chłopstwo przedstawiało też samo w sobie barwny obraz. Nosiło stroje ludowe i po tych właśnie strojach poznawało się skąd pochodziło i jakiej było narodowości, bo inaczej ubierali się Polacy, a inaczej Rusini.
Nie brakowało nawet mieszkańców gór – Łemków, Bojków, mieszkańców podkarpackich okolic, spod Łańcuta, Przeworska, Brzozowa, Birczy, mieszkańców nizinnych wsi piaszczystych spod Lubaczowa, Leżajska, Głogowa, Kolbuszowej itp. Nie widywałem tylko Górali ani Hucułów”. Bogactwo strojów, wyrobów rzemieślniczych na zawsze pozostawiło w jego umyśle rozbudzoną wyobraźnię i ciekawość poznania miejsc, ci gdzie ludzie mieszkali.
Niestety przy bardzo małych zarobkach i wysokich cenach biletów kolejowych niewielu mogło podróżować dla przyjemności. W niedziele po południu Miecio przychodził na dworzec kolejowy i uważnie obserwował życie na dworcu, zarówno podróżnych, jak i kolejarzy. W swoich wspomnieniach M. Orłowicz tak opisał swoje wyprawy na dworzec: „Muszę przyznać, że zaprzyjaźniłem się z maszynistą Skórką i wielką radość sprawiała mi możliwość jeżdżenia z nim parowozem tam i z powrotem stacji jarosławskiej… Oczywiście nie wolno mi było niczego dotykać, mogłem nawet pełnić rozmaite funkcje pomocnicze w zastępstwie palacza. Świadczyło to jednak już wówczas o moich późniejszych zamiłowaniach do podróży”.
W omawianym okresie trudno było być turystą pieszym. Chodzenie pieszo było w złym tonie, toteż zawsze korzystano z dorożek. Jak wspomina M. Orłowicz, jego kolega Adam Marynowski, „chciał zorganizować pieszą wędrówkę uczniów z Jarosławia do sąsiednich powiatów… Nie znalazł wśród uczniów klas gimnazjalnych nikogo chętnego do wędrówki pieszej”. Gdy zdecydował się na użycie furmanek chłopskich, zgłosiło się trzech chętnych.
Szkolne władze austriackie w Ministerstwie Oświaty nie popierały ruchu krajoznawczego. Szczególnie w Galicji istniało całkowite zaniedbanie w tej dziedzinie. Podczas czteroletniego pobytu M. Orłowicza w gimnazjum jarosławskim zorganizowano tylko jedną wycieczkę z inicjatywy katechety ks. Falęckiego.
Przez pewien czas Mieczysław przebywał pod opieką ciotki nauczycielki w dobrach hr. Badeniego w Busku. Tu był początek turystyki w jego życiu. Pierwsze samodzielne przechadzki po okolicy. Docelowym miejscem wypadów był oddalony o siedem kilometrów Milatyn.
W tym czasie sport stawia pierwsze kroki we Lwowie i Krakowie, w ramach Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” zajmującego się przeważnie gimnastyką. Nikt nie słyszał w Jarosławiu o Towarzystwie Tatrzańskim założonym w Zakopanem w 1873 r. Namiastką turystyki były zbiorowe „wycieczki” do miejsc odpustowych.
W roku 1894 Mieczysław pojechał w towarzystwie matki i ciotki do Lwowa. Mieszkali u znajomego matki, Ormianina Moyseowicza, w kamienicy przy ul. Sykstuskiej. Niezapomniane wrażenie na 14-letnim chłopcu zrobiła architektura Lwowa, oraz „Panorama Racławicka”, którą oglądał kilka razy. Konieczność przeprowadzki do Rymanowa w 1895 r. związana była z otrzymaniem przez ojca posady notariusza.
Wolny czas poświęcał Mieczysław na zwiedzanie miasteczka i okolicy. Będąc na dworcu kolejowym zauważył reklamę wielotomowego przewodnika po kolejach austriackich. Pięć tomów (28-32) obejmowało teren Galicji. Za otrzymane od ojca pieniądze kupił interesujące go tomy. Naturalnie nie zaspokoiło to jego ciekawości, gdyż przewodnik opisywał jedynie miejscowości i okolice, przez które przebiegała sieć kolei państwowej. Dodatkowe informacje zdobywał studiując austriackie mapy sztabowe w kancelarii ojca.
Wieczorami lub w niedzielę, gdy kancelaria była zamknięta, projektował trasy wycieczek, a następnie oprowadzał nimi kolegów. Tak rozpoczęła się realizacja marzeń Mieczysława. Wiedzę turystyczno-krajoznawczą zdobytą w Rymanowie pogłębiał podczas wyjazdów do Krynicy i Zakopanego. Nie mając wystarczającej ilości pieniędzy na wynajęcie górali-przewodników, wędrował samotnie.
Posługiwał się przewodnikiem Walerego Eliasza Radzikowskiego z 1881 r. Podczas wędrówek po Tatrach nauczył się co trzeba zabrać na wycieczkę w góry, jakie jest najodpowiedniejsze ubranie i obuwie.
Po zdaniu matury, został przyjęty na studia prawnicze na Uniwersytecie Lwowskim. Długi okres wakacyjny poświęcał na wycieczki krajobrazowe. Sam opracowywał trasy wycieczek. Zwiedzał, oczywiście pieszo, Beskidy, Pieniny, Tatry oraz wyjechał na pierwszą wycieczkę zagraniczną na Spisz.
Okres studiów prawniczych we Lwowie i jednoroczny kurs abituriencki w Wiedeńskiej Akademii Handlowej przypadł na lata 1899-1905. W tym czasie wiele podróżował, zwiedził Paryż i Pragę czeską. Zbierał wszelkie dostępne materiały dotyczące odwiedzanych miejscowości. Podczas pobytu w Wiedniu M. Orłowicz w Bibliotece Cesarskiej zapoznawał się z monografią miast i miasteczek galicyjskich. Studiował roczniki „Tygodnika Ilustrowanego” i „Wędrowca”. W Czechach zetknął się z instytucją tanich nocleharni dla młodzieży szkolnej i studentów, co sprzyjało rozwojowi turystyki młodzieżowej.
Studiując we Lwowie chętnie chodził na wycieczki w bliższe i dalsze okolice, jak np. Brzuchowice, Zimna Woda czy Winniki. Głównym celem ówczesnych wycieczek była zabawa, flirty, tańce na świeżym powietrzu, spotkania towarzyskie. Odbywano również wycieczki do dalszych miejscowości pociągiem, jednak nie odchodzono daleko od stacji.
Doświadczenie M. Orłowicza w turystyce pieszej powodowało, że na ówczesne wycieczki patrzył z politowaniem. Aktywna praca młodej generacji nad popularyzacją i rozwojem turystyki pieszej, spowodowała systematyczny wzrost zainteresowania tą formą aktywnego wypoczynku. Wycieczki organizowała Bratnia Pomoc Studentów Politechniki, Czytelnia Akademicka, czy koła Towarzystwa Szkół Ludowych. Jednym z czołowych działaczy kierujących organizacją turystyki i przyczyniających się walnie do jej rozwoju w Galicji wschodniej był Mieczysław Orłowicz.
W czasie wakacji uczestniczył w organizowanych w Zakopanem Wyższych Kursach Wakacyjnych. Został kierownikiem turystyki, opracowywał harmonogramy i prowadził wycieczki. Turystyka stała się pasją jego życia i postanowił rozwinąć turystykę na terenach Karpat Wschodnich. Podczas odbywania praktyki adwokackiej w sądzie we Lwowie i przygotowań do doktoratu, doszedł do wniosku, że „wybrałem sobie zawód, do którego nie mam zamiłowania”, i który zostawia zbyt mało czasu na eskapady turystyczne. W 1905 r. odbył służbę wojskową, a po jej zakończeniu rozpoczął studia na wydziale filozofii we Lwowie.
M. Orłowicz z grupą zapaleńców turystycznych opracował statut samodzielnego akademickiego klubu turystycznego we Lwowie. Konstytucja austriacka z 1867 r. przejawiała duży liberalizm w dziedzinie zakładania stowarzyszeń. Układając statut zakładane stowarzyszenie nazwano „Akademickim Klubem Turystycznym” – zastrzegając, że może on objąć działalnością całą Europę. Postanowiono, że Klub będzie związkiem osób fizycznych. Wpisowe wynosiło 1 koronę i tyle samo roczna składka. Główny cel to organizacja wspólnych wycieczek w kraju i za granicą.
Za pozwoleniem rektora, w jednej z sal Uniwersytetu Lwowskiego w dniu 29 kwietnia 1906 roku odbyło się zebranie założycielskie Akademickiego Klubu Turystycznego. Prezesem został Mieczysław Orłowicz. Pierwszym wiceprezesem – Adam Konopczyński, student architektury na Politechnice. Na sekretarza powołano Wacława Kowalewskiego, również studenta architektury. Skarbnikiem został Bronisław Drecki, student Politechniki. Zastępcą skarbnika był student prawa, lwowianin Władysław Smolka, zastępcą sekretarza – farmaceuta Wilhelm Landesberg. Pierwsi członkowie AKT to grupa licząca 30 osób, uczestników wycieczek prowadzonych przez Mieczysława Orłowicza w Tatrach.
Pierwsza klubowa odznaka była pokryta emalią w kolorach: biały, czerwony, złoty i niebieski. Przedstawiała na czerwonym tle kwiaty górskie, gencjany i szarotki z napisem dookoła: „Akademicki Klub Turystyczny Lwów”. W celach propagandowych Klubu, pierwsi członkowie AKT nosili również trójkolorową szarfę. Kolor jasnozielony symbolizował łąki, srebrny – rzeki, ciemnozielony – lasy.
Działalność AKT od samego początku spotkała się z dużą przychylnością władz kolejowych, w postaci rezerwacji przedziałów w wagonach i biletów ulgowych, honorowanych również przez Dyrekcje Kolei w Wiedniu i Innsbrucku. Duże wsparcie AKT otrzymał od dr. Eugeniusza Romera i prof. Antoniego Rehmana. Dzięki życzliwości prasy zamieszczającej sprawozdania z wycieczek, oraz programy nowych wypraw, Klub bardzo szybko zdobył uznanie we Lwowie. Popularyzacja turystyki spowodowała, że we Lwowie w 1907 i 1908 r. otwierano sklepy z przyborami turystycznymi i sportowymi.
Podczas nocnych dyskusji w lwowskich kawiarniach, powstał pomysł założenia pierwszego na uniwersytetach polskich Akademickiego Związku Sportowego, jednym z organizatorów był M. Orłowicz. W pierwszym roku istnienia Akademickiego Klubu Turystycznego zorganizowano 14 wycieczek, w tym dwie zagraniczne w Alpy Rodańskie i Tatry Węgierskie. Z wycieczek skorzystało 113 osób, wyłącznie mężczyzn. Wówczas we Lwowie zakazywano młodym kobietom brać udział w wycieczkach w męskim towarzystwie, bez opieki matek, starszych sióstr, czy męża. Pierwsza zbiorowa wycieczka AKT odbyła się w dniu 6 maja 1906 r. do zamków w Olesku i Podhorcach. Natomiast pierwszą pionierką i uczestniczką wycieczek podmiejskich AKT, była studentka I roku medycyny, pochodząca z okolic Żytomierza – Julia Śladkowa, znana później jako dr Julia Świtalska, lekarz legionów.
Zawieszając czasowo działalność organizatora i przewodnika wycieczek M. Orłowicz prowadził prace nad przygotowaniem drugiego wydania „Przewodnika po Europie”. Wydawcą był mec. Eugeniusz Starczewski, właściciel dóbr na Wołyniu. W pierwszych dniach października został wezwany do Wiednia celem odbycia służby wojskowej, w charakterze jednorocznego ochotnika, w pułku artylerii fortecznej. Po czterech miesiącach, 1 lutego 1907 r., został zwolniony, jako nienadający się do jej pełnienia. Do Lwowa powrócił przez Budapeszt, który dokładnie zwiedził. W tym czasie we Lwowie powstało Karpackie Towarzystwo Narciarskie, które zamierzało organizować wycieczki narciarskie. Ośrodkiem sportów zimowych w tym okresie było Sławsko.
Jako prezes AKT M. Orłowicz kładł szczególny nacisk na organizowanie kilkudniowych wycieczek zagranicznych. Chciał przybliżyć naszej młodzieży zagraniczne skarby kultury i sztuki, oraz pokazać krajobrazy rozmaitych części Europy. W 1907 r. AKT liczył 158 członków, wśród których byli wybitni taternicy, m.in. Roman Kordys, Zygmunt Klemensiewicz, dr Tadeusz Ostrowski, Jerzy Maślanka.
M. Orłowicz pierwszy raz odwiedził Karkonosze w sierpniu 1902 r. podczas wakacyjnych wędrówek po Czechach. W 1908 r. zorganizował dwutygodniową wycieczkę do ziem polskich w zaborze pruskim. Trasa prowadziła przez Wrocław do Berlina i Drezna, a w drodze powrotnej przez Łużyce i Karkonosze. To spotkanie z Karkonoszami tak opisał w swoich wspomnieniach:
„Jedną grupę uczestników zabrałem na trzydniową wycieczkę po Karkonoszach. W ciągu trzech dni przeszliśmy cały grzbiet od Śnieżki, zaczynając od Karpacza aż po Wysoki Kamień w Górach Izerskich, do Szklarskiej Poręby. Wędrując przez trzy dni napatrzyliśmy się do woli najbardziej filisterskiej turystyce, jaką sobie w górach w ogóle można wyobrazić. Przeszliśmy Karkonosze od wschodu do zachodu całym szlakiem, oglądaliśmy zbocza tak osobliwe, że dzisiaj, znając Karkonosze w ich obecnym wyglądzie i widząc publiczność jaka obecnie tam wędruje, nie wyobrażamy sobie, że te same góry mogły być koncentracją tak strasznego i hałaśliwego filisterstwa niemieckiego. W dni powszednie specjalne pociągi turystyczne przyjeżdżały tu rzadziej, w niedziele i święta prawie co kilka minut. Jedne z nich przyjeżdżały na końcową stację – Karpacz, drugie na inną końcową stację – Szklarska Poręba. Większość wychodziła z Berlina, mniej – z miast saskich, czyli z Drezna, Lipska, Chemnitz albo Hale.
Z każdego pociągu wysypywało się jakieś 500 albo 600 podróżnych. W rezultacie przyjeżdżało na każdą stację po 20 takich pociągów, z których wysiadało w Karpaczu i Szklarskiej Porębie po 12 tysięcy turystów w przybliżeniu. Cała ta gromada rzucała się w Karkonosze, projektując do wieczora zrobić długą grzbietową wycieczkę z Karpacza do Szklarskiej Poręby, lub ze Szklarskiej Poręby do Karpacza w zależności od miejsca przybycia. Myliłby się ten, kto idąc wówczas w Karkonosze spodziewał się, że zazna tu spokoju. Bynajmniej. Były to góry najbardziej hałaśliwe, jakie widziałem w życiu. Połowa Niemców przychodziła tu na całe niedziele po prostu tylko w tym celu, żeby wykrzyczeć się do spuchnięcia gardła, wypić kilkanaście halb piwa, o ile możności prosto z lodowni, i zjeść po kilka par parówek albo po kilka porcji gulaszu. Niewielki procent Niemców, chcąc zaimponować przechodniom mijanym na trasie wycieczki swoim obyciem z górami, wdziewała na niedzielne wędrówki kostiumy tyrolskie, które tygodniami chowane były w szafie jako przeznaczone do wdziewania na bale kostiumowe czy masowe w Berlinie lub Dreźnie.
Ludzie szanujący obyczaje górali niemieckich w sposobie noszenia tego ubioru, który zostawiał dużą lukę między krótkimi skórzanymi spodenkami a wełnianymi zielonymi sztylpami na łydkach, odsłaniając nagie kolana, szanowali te nagie kolana. Część wszakże nie mogła znieść nagości prawdopodobnie ze względu na ochronę kolan, które lada wiaterek narażał na reumatyzm, i wciągała na kolana kalesony, stające się z każdą godziną bardziej brudne, tak że pod koniec dnia robiły wrażenie bardzo nieestetyczne. Owe brudne kalesony stały się niemal symbolem berlińczyka w tyrolskim kostiumie w Karkonoszach.
Odległość od schroniska do schroniska wynosiła na ogół nie więcej niż jeden kilometr. Było ich na całej trasie bardzo dużo. Wszystkie były w rękach Niemców, schronisk czeskich w owym czasie na grzbiecie Karkonoszy nie zauważyłem wcale. O ile tu nawet gospodarował ktoś pochodzący z austriackiej strony, to był Niemcem sudeckim, przewyższającym jeszcze w szowinizmie antyczeskim Niemców z Prus czy ze Śląska niemieckiego.
Zanim doszło się do schroniska ukrytego przeważnie w lesie, dodawały ducha do dalszego marszu zachęcające turystę napisy w rodzaju; „Jeszcze 10 minut do najbliższego pilznera” – jeśli działo się to po stronie austriackiej – i odwrotnie: „Jeszcze 10 minut do najbliższego piwa bawarskiego”, o ile chodziło o stronę niemiecką.
Turysta idący w stanie zziajania był co 2 minuty krzepiony na duchu napisami na ławeczkach, ile jeszcze minut dzieli go od najbliższej bomby piwa albo najbliższej pary parówek z musztardą. I jakże tu nie wyciągać nóg, by przyspieszyć o minutę błogą chwilę, gdy zasiądzie się przy tacy parówek podawanych na podstawkach z masy papierowej i gdy pociągnie się tęgi haust pilznera, czy dla odmiany Loewen Brauhaus. I tak idąc od schroniska do schroniska i od ławeczki do ławeczki nawet nie zauważało się przybycia do Karpacza czy Szklarskiej Poręby i tura była skończona, a 15 bomb pilznera wypitych. W głowie trochę szumiało, ale za to świat wydawał się piękny, nawet w dni z ulewnym deszczem, a gulasz i parówki smakowite jak nigdy.
Wszyscy na ogół turyści śpiewali po drodze jak zarzynane bawoły i wśród tego ryku pijaków i chwiejnych korpusów wędrowało się całymi godzinami. W dodatku co 100 metrów stała katarynka, przeważnie własność Niemców czeskich, i wygrywała dla dodania ducha maszerującym turystom wiedeńskie walce i marsze, a białe myszy lub zielone papugi ciągnęły wśród wielkiego wrzasku losy zakochanym parom.
Tak oto wyglądała turystyka w Sudetach, specjalnie w Karkonoszach w 1908 r. Nie mogła zaimponować autentycznym turystom z Tatr czy Karpat Wschodnich, jak nasza garstka członków AKT, toteż dr Jakubowski krzyczał na mnie wielkim głosem Mietku, po co żeś nas między tych filistrów przyprowadził, uciekajmy stąd jak najprędzej, bo tu można ogłuchnąć od pijackiego wrzasku.
I tak wytrzymaliśmy jakoś 3 dni, zwiedzając wodospady funkcjonujące tylko za opłatą 20 fenigów zarówno wysoko przy źródłach Łaby, jak i nisko tuż pod Karpaczem czy Szklarską Porębą. W tych miejscowościach oglądaliśmy wcale dowcipne rzeźby, którymi ozdobione były wszystkie ławki i chodniki. Ale to nie wzbudzało w owym czasie naszego entuzjazmu Karkonoszami czy innymi grupami Sudetów. Powiedzieliśmy sobie, że te góry nie wytrzymują porównania z naszymi Karpatami Wschodnimi, i to nie z Gorganami czy Czarnohorą ale nawet z Bieszczadami”. Do roku 1939 M. Orłowicz wędrował po Sudetach trzy razy.
Działalność AKT nie ograniczała się jedynie do turystyki. Organizowano coroczne zawody o mistrzostwo AKT w chodzie. Trasa długości 25,4 km Lwów–Gródek, Lwów–Janów. Organizowano wyścigi piesze na trasie Stryj–Lwów, długości 70 km szosą. Kontrolę uczestników pełnili na rowerach członkowie klubów kolarskich. Pierwsze miejsce zdobył Tadeusz Kuchar, zawodnik „Pogoni” Lwów, w czasie 8 godzin i 21 minut. Otrzymał tytuł mistrza Galicji w chodzie na 1908 rok.
Wynikiem działalności górskiej Akademickiego Klubu Turystycznego było dokładne poznanie i turystyczne opracowanie całego rozległego obszaru Karpat Wschodnich od Bieszczadów po Rodenę. Wielu członków AKT brało udział w okresie przed pierwszą wojną światową w poważnych na owe czasy, wysokogórskich wyprawach: dr Antoni Jakubowski w 1910 r. na Kilimandżaro (5868 m); dr Tadeusz Ostrowski, Jan Jaroszyński, Antoni Ojrzyński w roku 1910 na Mont Blanc; Adam i Tadeusz Czeżowscy, Zygmunt Czerny i Tadeusz Gąsiowski przeszli m.in. wysoką grań Alp Fogaraskich; Kazimierz Saysse-Tobiczyk w latach 1913/1915 zdobył szczyty w Wysokich Taurach i Monte Adamello. Sukces AKT zawdzięczał głównie inicjatywie i niezwykłej energii Mieczysława Orłowicza, wieloletniego i najpopularniejszego turysty-krajoznawcy w Polsce.
Prezesem AKT we Lwowie Mieczysław Orłowicz był do 1911 r., a do wybuchu wojny jako prezes honorowy. W dniu 30 czerwca 1919 r. wyjechał do Warszawy, gdzie został kierownikiem Referatu Turystyki w Ministerstwie Robót Publicznych. Opracował „Zarys Organizacji Turystyki i Sportu w Polsce”. Od 1932 r. był kierownikiem Wydziału Turystyki w Ministerstwie Komunikacji. Reprezentował Polskę na międzynarodowych konferencjach dotyczących rozwoju turystyki m.in. W Pradze, w Jugosławii, na Węgrzech, w Hiszpanii, Portugalii i Paryżu. W latach 1929-1939 kierował objazdowymi plenerami fotograficznymi, celem zgromadzenia odpowiednich fotografii różnych zakątków Polski. Podobnie w latach powojennych (1946-1949) urządzał takie objazdy na Ziemiach Zachodnich i Północnych.
W 1923 r. Akademicki Klub Turystyczny został formalnie rozwiązany. Jednak M. Orłowicz dalej organizował i prowadził wycieczki pod szyldami Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Po wojnie wznowiły działalność stowarzyszenia turystyczne i sportowe. 17 grudnia 1950 r. doszło do połączenia PTT i PTK. Nowa organizacja przyjęła nazwę Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze.
Mimo wielu ograniczeń w Karkonoszach zaraz po wojnie zaczęła się odradzać turystyka studencka. Już w marcu 1946 r. w Jeleniej Górze powstał ośrodek Polska-YMCA (Yong Men’s Christian Association) noszący polską nazwę Związek Młodzieży Chrześcijańskiej, potem Akademicki Klub Turystyczny. Instruktorem Kultury Fizycznej Ośrodka w Jeleniej Górze był Marian Koczwara.
Dla uczczenia 50-lecia założenia AKT we Lwowie, w dniach 31 maja-3 czerwca 1956 r. dr M. Orłowicz zorganizował jubileuszową wycieczkę na Babią Górę i w Pieniny z zakończeniem w Krakowie. W ramach corocznych wycieczek wakacyjnych, w sierpniu 1959 r. zorganizował wycieczkę w Sudety. Trasa prowadziła przez Ziemię Kłodzką, Wałbrzych, Kamienną Górę, Krzeszów, Bolków, Jelenią Górę i całe pasmo Karkonoszy.
Nowe formy turystyki powadzone przez PTTK nie zaspokajały oczekiwań dynamicznie rozwijających się środowisk studenckich. Bliższa braci studenckiej była idea turystyczna dr. Mieczysława Orłowicza. To nie przypadek, że odrodziła się we Wrocławiu. Znaczna część mieszkańców tego miasta, jak i Dolnego Śląska, to Kresowiacy pamiętający prężną działalność AKT we Lwowie. Aby rozpocząć działalność turystyczno-krajoznawczą ZSP organizował kursy Przewodników Sudeckich tworząc własną kadrę. Dnia 16 stycznia 1957 r. powstał we Wrocławiu Akademicki Klub Turystyczny (pierwszy w Polsce Ludowej) zrzeszający studentów pragnących czynnie uprawiać turystykę. Powstają sekcje turystyki górskiej, narciarskiej i grotołazów.
Organizatorzy Klubu nawiązują kontakt z dr. M. Orłowiczem, który służy im radą w sprawach organizacyjnych i zostaje honorowym członkiem AKT AR we Wrocławiu.
We wrześniu 1959 r. Mieczysław Orłowicz pojechał do Tarnowa na jubileusz 35-lecia tamtejszego Oddziału PTTK. W drodze powrotnej przemarzł w nieogrzewanym pociągu i wrócił do domu chory. Zmarł 4 października 1959 roku. Pochowany został w Alei Zasłużonych na Powązkach w Warszawie. W uroczystościach pogrzebowych brała udział liczna delegacja AKT z Wrocławia.
Dorobek Jego jest ogromny, napisał 150 książek, większość uległa zniszczeniu podczas powstania warszawskiego. Opublikował wiele artykułów i recenzji o tematyce turystycznej i krajoznawczej. Wydał wiele przewodników m.in. „Przewodnik po Europie”, „Ilustrowany przewodnik po Galicji, Bukowinie, Spiszu, Orawie i Śląsku Cieszyńskim”, „Przewodnik po Lwowie”, „Przewodnik po Wołyniu”, Ilustrowany przewodnik po Mazurach Pruskich i Warmii”, „Przewodnik automobilowy po Polsce”, „Plan rozwoju Zakopanego”, był współautorem „Słownika Geografii Turystycznej Polski”, oraz innych.
Niemożliwe jest wyliczenie ilości kierowanych przez dr. Mieczysława Orłowicza wycieczek zbiorowych. Jak sam obliczył w maju 1959 roku: „robię rocznie co najmniej 1000 kilometrów, w chwili obecnej oceniam moją turystykę pieszą społeczną, tj. na czele wycieczek na 140 000 km (3 i 1/2 raza dookoła równika)”.
Dla uczczenia setnej rocznicy AKT we Lwowie, Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Jeleniej Górze zorganizowało w lipcu 2006 r. wycieczkę górską w masyw Czarnohory i do miejsc związanych z powstaniem i działalnością AKT, z zakończeniem we Lwowie.
Nie trzeba jechać aż w Karpaty Wschodnie żeby podążać śladami M. Orłowicza. Najdłuższy z sudeckich szlaków (czerwony) im. dr. Mieczysława Orłowicza rozpoczyna się w Parku Zdrojowym w Świeradowie Zdroju. Myślę, że wędrując po Karkonoszach, warto przypomnieć postać nestora turystyki polskiej.
Henryk Mitraszewski
Bibliografia:
M. Orłowicz. Moje wspomnienia turystyczne. Ossolineum 1970. Z. Radwańska-Paryska, W.H. Paryski. Encyklopedia tatrzańska. Sport i Turystyka. Warszawa 1970.
K. Saysse-Tobiczyk. Na szczytach gór Europy. Wiedza Powszechna. Warszawa 1997.
M. Staffa. Karkonosze. Wydawnictwo Dolnośląskie Dolnośląskie. Wrocław 1997. AKT Wrocław. Praca zbiorowa 1996.
Bardzo ciekawie jest napisane.
Mam jeszcze w przygotowaniu kilka zdjęć autora z czasów lwowskich które dołączę niebawem do tekstu.