Dzieje armat na Zamku Czocha
Każdy z mieszkańców tego regionu albo był, albo też będzie kiedyś na zamku Czocha. Każdy, więc też widział lub będzie widział trzy armaty, które stoją na górnym dziedzińcu zamku. Jedna z armat stoi za Glorietą.
Nią jednak teraz się nie zajmiemy. Naszą uwagę skoncentrujemy na dwóch armatach stojących najbliżej wejścia na dziedziniec. Stoją one sobie przy murze obronnym obok pięknego elementu obronnego zamku kawaliery. Ich lufy dawno ostygły, zamki zostały zaspawane, a koła już dawno zapomniały o czasach swojej świetności, kiedy to mogły dojechać na pole walki ciągnione przez konie.
Czasy walki okresu I wojny światowej pozostawmy jednak na boku i pochylmy się na ich krótką historią powstania i tym, w jaki sposób trafiły one na zamek Czocha, jako eksponaty. Trzeba dodać rzadkie eksponaty.
Ich początek sięga roku 1896, kiedy to armia niemiecka otrzymała na uzbrojenie armaty 7,7 cm Feld Kanone, które miały zastąpić wysłużone, ciężkie armaty 8,8 cm C73. Nowe armaty wyprodukowała firma Krupp. Postęp technologiczny, w postaci lepszego ładunku wybuchowego, pozwalał na zmniejszenie kalibru amunicji do 7,7 cm i zapewniał bardzo dobre warunki balistyczne. Zmniejszenie kalibru pozwoliło także na zmniejszenie masy armaty, a przez to wzrosła także jej mobilność na polu walki i zmniejszyła się ogólna liczba żołnierzy obsługi.
Postęp technologiczny, jaki Niemcy dokonali w dziedzinie artylerii tworząc armatę wz. 96, nie doprowadził do przewagi militarnej w tej dziedzinie nad innymi państwami, a w szczególności nad Francją, postrzeganą, jako wróg od czasu przegranej wojny Francusko-Pruskiej z 1870-1871.
Już w 1897 roku Francuzi wprowadzili swoje świetne armaty 75 mm Schneider, przez co armaty niemieckie stały się z dnia na dzień armatami przestarzałymi. Dlaczego tak się stało? Co takiego Francuzi wymyślili w swoich armatach, że tak zdystansowały one uzbrojenie Niemieckie? Tym czymś były oporopowrotniki, a raczej ich brak w armatach Niemieckich.
To jakże proste urządzenie miało kluczową rolę w działaniach wojennych prowadzonych na coraz bardziej dynamicznym polu walki. Urządzenie pod nazwą oporopowrotnik, mówiąc najprościej, miało za cel wytłumienie energii, jaka powstawała podczas wystrzału pocisku armatniego. To w konsekwencji powodowało, że armata raz wycelowana nie zmieniała swojego położenia i można było szybciej oddać kolejny strzał w kierunku wroga. Brak tego urządzenia w armatach niemieckich powodował, że ogień armatni był mniej celny i na dodatek mniejsza była szybkostrzelność.
Te braki Niemcy postanowili szybko uzupełnić i powstała modyfikacja armaty, oznaczona 7,7 cm FK96 n.A. Stary typ armaty oznaczono, jako a.A. Te właśnie armaty nowego typu stoją na dziedzińcu zamku Czocha. Czy to już koniec ich historii? Nie. Ten konkretny wzór armaty odegrał jeszcze kilka znaczących ról w historii naszego państwa i drodze do niepodległości, jaką osiągnęliśmy po 123 latach zaborów, 11 listopada 1918 roku.
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do czasów I wojny światowej W początkowym okresie I wojny światowej, kiedy działania zbrojne miały wciąż charakter manewrowy, armata FK96 n.A. charakteryzowała się dużą mobilnością. Kiedy wojna przeszła w fazę wojny pozycyjnej armaty okazały się mniej przydatne. Miały mały kąt ostrzału i niezbędna była wymiana lufy, aby zwiększyć donośność armaty FK 96 n.A. Dopiero w ostatniej ofensywie niemieckiej w 1918 roku armaty FK 96 n.A. zostały znowu użyte ze względu na swoją doskonałą manewrowość.
Po zakończonej I WŚ część tych armat znalazło się na uzbrojeniu nowo powstającego Wojska Polskiego. W Polsce otrzymała oznaczenie- 77 mm armata polowa wz.1896. Armaty pochodziły ze składnic niemieckich znajdujących się na terenie Polski oraz w ramach sprzętu zdobytego na Pomorzu oraz przez Wojska Wielkopolskie. Armaty 77 mm wz.96, od połowy 1919 r. używał I i II pluton 1 baterii z I Dywizjonu Artylerii Konnej.
Armaty te, poza udziałem w Powstaniu Wielkopolskim (1918-1919), brały też udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Według spisu uzbrojenia z tegoż roku na stanie WP było 64 sztuk armat wz. Wz 16 oraz wz. 96, tych samych, które stoją na zamku. Jednak los tych armat w WP był przesądzony ze względu na przyjęcie do użytku amunicji kal. 75. Powoli zaczęto wyzbywać się armat wz. 96. Armaty 77 mm wz. 96 używane były w pułkach artylerii lekkiej, konnej i pułkach piechoty z rejonów Śląska, Pomorza i Wielkopolski. W latach trzydziestych XX wieku był już tylko w składnicach uzbrojenia.
Jednak to nie koniec ich ciekawej historii. W październiku 1933 roku na terenie koszar I Dywizjonu Artylerii Konnej w Warszawie został postawiony pomnik Marszałka Józefa Piłsudskiego. Częścią pomniku była właśnie armata 77 mm wz. 96 n.A.

Pomnik Marszałka Piłsudskiego, który w 1933 roku odsłonięto w koszarach I Dywizjonu Artylerii Konnej w Warszawie.
Pomnik niestety nie przetrwał do dnia dzisiejszego.
Dalsze losy armat będących w składnicach wojskowych WP były związane z wojną domową w Hiszpanii (1936-1939). W 1937 roku, 34 armaty wraz z częściami i amunicją sprzedano oficjalnie do Urugwaju. Faktycznie trafił one jednak do rąk hiszpańskich republikanów.

Uroczystości w I Dywizjonie Artylerii Konnej w 1932 roku. Na dziedzińcu stoi armata Wz. 96, która brała udział w walkach o Wilno.
Śledząc losy tego rodzaju armat, jaki znajduje się na dziedzińcu górnym zamku Czocha, widzimy, że ślepym zrządzeniem losu podczas przebudowy zamku w latach 1909-1914 przez Bodo Ebhardta, umieścił on armaty, które odegrały nie małą rolę w kształtowaniu się nowego odrodzonego państwa, jakim była Polska.
Dzisiaj niemi świadkowie tamtych dni, armaty wz. 96, stoją na zamku Czocha i mało, kto zastanawia się nad ich ciekawą historią i tym, jakie miały znaczenie w nowej historii Polski. Warto przechodząc obok nich o tym pamiętać.
Piotr Kucznir