Sporty zimowe w przedwojennych Karkonoszach
Sporty zimowe – to była prawdziwa rewolucja w Karkonoszach. Zaczęto je tu uprawiać zaledwie przed ponad 130 laty. Wcześniej miejscowi uważali jeżdżenie na deskach za błazenadę, a sanie służyły im tylko do transportu z gór drewna i siana. Jednak to właśnie sporty zimowe trwale zmieniły krajobraz i sposób ich życia. By je uprawiać, w Karkonosze tłumnie zaczęli przybywać goście z Berlina i Wrocławia, a w XX-leciu międzywojennym zorganizowano tu nawet mistrzostwa Europy w sportach zimowych
Jakkolwiek nieprawdopodobne wyda się to w świetle współczesnych doświadczeń, sporty zimowe pojawiły się w Sudetach niewiele ponad 130 lat temu, a zadomowiły się właściwie dopiero na początku XX w. Sto lat wcześniej pisano, że zwiedzanie Karkonoszy zimą jest ryzykowne i w zasadzie bezcelowe.
Obcy nie zapuszczali się w górskie okolice, a większe opady śniegu odcinały mieszkańców wyżej położonych chat od cywilizacji. Jeśli pominiemy pierwsze zimowe wejścia na Śnieżkę i garstkę gości kosztujących przyjemności zjazdów saniami rogatymi, większa część XIX w. nie przyniosła istotnych korekt w tym obrazie.
U schyłku XIX w. pojawili się pionierzy, na początku XX w. rekreacja zimowa zaczęła być społecznie akceptowana, a już w okresie międzywojennym stała się wizytówką nowoczesnego stylu życia. Entuzjazm towarzyszący przedwojennemu narciarstwu zdawał się przeczyć wcześniejszej obojętności na surowe piękno zimy. Po przełamaniu pierwotnego lęku pojawiała się fascynacja. Przyjezdni koncentrowali się na czystej przyjemności, miejscowi na praktycznych efektach zachodzącej rewolucji, która ułatwiła im życie i zapewniała dochody.
Sanie rogate
Zanim w 1885 r. przywieziono w Karkonosze pierwsze narty, zanim w 1893 r. Oscar Vorwerg jako pierwszy dotarł na nartach na szczyt Śnieżki, i zanim w 1900 r. zawiązano pierwszy na Śląsku klub narciarski (Schneeschuh-Club „Windsbraut”) w Szklarskiej Porębie, góry te kojarzyły się głownie z saniami rogatymi, które służyły pierwotnie do zwózki siana i drewna.
Praktyka wykorzystywania takich sań ku uciesze gości zrodziła się pod koniec okresu napoleońskiego na trasie z przełęczy Okraj do Kowar, ale też przez dziesięciolecia pozostała lokalną „anomalią” dostępną okolicznej elicie. Turystyczne, rozrywkowe zastosowanie transportowych sań miał wprowadzić Stephan Hübner, właściciel gospody na przełęczy Okraj, który pozyskiwał w ten sposób klientów w martwym dotychczas sezonie. Nierozstrzygalna wydaje się przy tym kwestia, który element – oszałamiający zjazd czy huczna biesiada w niecodziennej oprawie – decydował wówczas o atrakcyjności tej oferty.
Kosztowna rozrywka zdobywała sobie uznanie powoli, po czym w ostatniej dekadzie XIX w. stała się modną specjalnością całych Karkonoszy. W udanym sezonie 1899/1900 doliczono się po ich śląskiej stronie przynajmniej 3930 zjazdów. Nie są to wielkości z naszej perspektywy imponujące, ale uprzednio nie widywano zimą w górach takich „tłumów”. Typowa wyprawa zaczynała się od wynajęcia sań, które oczekiwały na gości w karkonoskich miejscowościach.
Prowadzony przez przewodnika koń wciągał je na górę, a ciepło opatulony turysta spokojnie kontemplował zimowy krajobraz. Wjazd na grzbiet trwał średnio dwie godziny, po czym ruszano do schroniska, by się w nim ogrzać i wzmocnić. W drodze powrotnej kierował saniami doświadczony przewodnik, który sprawnie naprowadzał je na właściwy kierunek. Turysta przeżywał dreszczyk emocji, przy czym sam zjazd zajmował jakieś 20 minut.
Sanie rogate stanowiły flagowy produkt zimowej turystyki karkonoskiej przełomu XIX i XX w. Zadbane tory zjazdowe, schroniska otwierane po raz pierwszy zimą, sprawna organizacja zjazdów, a do tego towarzyszący im rozgłos przyczyniły się do wczesnego wypromowania Karkonoszy i pomogły w rozwoju innych form aktywności zimowej. Warto wspomnieć choćby o saneczkarstwie, które korzystało z gotowej już infrastruktury i uzupełniało karkonoską ofertę. O popularności nowych fascynacji świadczy m.in. to, że pierwsze pociągi sportowe w kierunku Karkonoszy podstawiano w Berlinie i Wrocławiu głownie z myślą o miłośnikach sań i sanek. Rozpoczynał się zimowy przewrót, który zmienił postrzeganie zimy i gór, a ich mieszkańcom dał nową szansę zarobkowania.
Narciarstwo
Proces przekształcania górskich wiosek – szczególnie Karpacza i Szklarskiej Poręby – w nowoczesne ośrodki turystyczne nabrał rozmachu, zachęcał do inwestycji. Karkonoskie centra sportów zimowych wzorowały się przy tym na słynnych kurortach szwajcarskich: Davos i St. Moritz, skąd na początku XX w. przejęły m.in. modę na bobsleje, skeleton i skijöring. Norwegia uchodzi za kolebkę narciarstwa, ale to Alpy wyrosły na europejskie centrum sportów zimowych, tempem i skalą rozwoju przysłaniając pozostałe regiony górskie. W podobnym stopniu narty zdystansowały wkrótce użycie innych sprzętów.
W Sudetach przewaga narciarstwa stała się zauważalna jeszcze przed I wojną światową. Inne formy aktywności zimowej były spychane na margines, zyskując piętno rozrywkowego kuriozum (sanie rogate), dziecięcej zabawy (saneczki) czy też kosztownego szaleństwa (bobsleje). Dostrzeżmy przy tym logikę kolejnych sekwencji zimowego odkrywania Karkonoszy: od pasywnego poznania uroków zimy podczas wypraw saniami rogatymi, poprzez aktywne saneczkowanie w oswojonej przestrzeni tras zjazdowych, do narciarstwa kojarzonego z wolnością i nieskrępowaną penetracją odległych zakątków górskich.
Zanim narciarstwo stało się elementem kultury masowej, mało kto potrafił posługiwać się nartami, a sam sprzęt był prymitywny. Richard Krause użył wprawdzie w 1885 r. skandynawskich desek podczas karkonoskiej wyprawy, ale poprzestał na tym jednym razie. Doświadczenia kolejnych śmiałków nie były lepsze. Wielu przypłaciło je krwawiącym nosem, guzem lub zwichnięciem kończyny. Największe zasługi w zaszczepieniu narciarstwa w Karkonoszach można przypisać Oskarowi Vorwergowi, który miał okazję zetknąć się z nim w Norwegii.
Vorwerg dzielił się swoimi doświadczeniami z góralami, opublikował nadto jeden z pierwszych niemieckich poradników narciarskich (1893 r.). Wśród pionierów karkonoskiego narciarstwa znajdziemy sławy pokroju pisarza Gerharta Hauptmanna, ale miejscową ludność zapewne więcej przekonało do „diabelskich” desek wprowadzenie ich na wyposażenie służb leśnych i jeleniogórskich gwardzistów pruskich.
Górale szybko docenili zalety nowego środka lokomocji i już u schyłku XIX w. zaczynali się z nimi identyfikować. Berthold Lessenthin pisał w cennej monografii karkonoskiej zimy (Das Riesengebirge im Winter) z 1901 r., że Każdy góral posiada dziś mocne przeświadczenie, że narty już nigdy z Karkonoszy nie znikną. Zastanawia się jedynie, jak to możliwe, że tak późno doszło do ich wprowadzenia. W opinii tej jest zapewne nieco przesady, ale rzeczywiście narty – i klepki bednarskie popularne wśród biedniejszej dziatwy – stawały się naturalnym wyposażeniem mieszkańców, podczas gdy jeszcze dekadę wcześniej budziły osłupienie czy lęk.
Jakkolwiek narty w Karkonoszach rozpowszechniły się dość szybko, nie doskonalono się w technice ich użycia. Do 1905 r. po śląskiej stronie gór nie potrafiono ponoć wykonać poprawnie podstawowych narciarskich ewolucji. Niewielu też korzystało z dwóch kijków. Większość wybierała długi drąg, którym hamowało się podczas zjazdu w pozycji czarownicy lecącej na miotle. Opóźnione wprowadzenie profesjonalnego treningu i sprowadzenie zagranicznych szkoleniowców dało ten efekt, że miejscowi zawodnicy wybili się dopiero w latach 30. XX w.
Wśród nich sławę zyskał urodzony w Karpaczu Górnym Günther Meergans, służący w kompanii jeleniogórskich gwardzistów, który zdobył w 1937 r. mistrzostwo Niemiec w narciarstwie klasycznym i powtórzył ten wyczyn w następnym roku. Kolejne dwa tytuły mistrzowskie wywalczył po wojnie. Już jako dziecko dał się poznać jako zapalony skoczek. W wieku 9 lat miał okazję wykazać się odwagą na zawodach rozgrywanych na słynnej skoczni w Karpaczu.
Od organizatorów otrzymał w nagrodę tabliczkę czekolady, a od ojca – lanie. Nie zniechęcił się i w wieku 21 lat został najmłodszym podówczas mistrzem Niemiec. Karkonoska młodzież garnęła się do sportu, do czego zachęcały ją liczne zawody, dobra infrastruktura sportowa i dostępność sprzętu, który zdolniejszym uczniom fundowało Towarzystwo Karkonoskie (Riesengebirgsverein).
W Karkonoszach – jak wszędzie – dominowało na początku narciarstwo biegowe. Skoki narciarskie zyskały na popularności w latach 20. XX w., a narciarstwo alpejskie rozkwitło dopiero w latach 30. XX w. Rosnące i ewoluujące potrzeby przekładały się na inwestycje. Na pierwszym etapie wystarczało oznakowanie tyczkami szlaków w bezleśnych partiach gór. Wyczynowa rywalizacja skoczków wymagała przygotowania odpowiednich obiektów.
Budowę nowoczesnej skoczni w Karpaczu (Koppenschanze) w 1912 r. można uznać za początek profesjonalizacji w tym względzie. Wcześniej oddawano skoki na obiektach mocno niedoskonałych. W Karpaczu Górnym wytyczono rozbieg na wykarczowanym stoku, próg wykonano z kilku belek, a krótki zeskok zamykała chata, na którą wpadali mniej wprawni skoczkowie. W okresie międzywojennym praktycznie w każdej karkonoskiej miejscowości zbudowano przynajmniej jedną skocznię wykorzystywaną podczas zawodów i szkoleń. Najnowocześniejszy obiekt powstał w Szklarskiej Porębie (Himmelsgrundschanze), zdobył uznanie ekspertów FIS i tym samym międzynarodową rangę.
W ostatniej, przedwojennej dekadzie znaczny postęp odnotowano w przygotowaniu tras i stoków zjazdowych, ale miłośnicy narciarstwa alpejskiego musieli się obejść w przedwojennych Karkonoszach bez kolei linowych i wyciągów narciarskich. Prawdziwym narciarzom takowe nie były ponoć potrzebne, ale w innych centrach narciarskich trafniej odczytywano zachodzące zmiany i instalowano nowoczesne urządzenia transportowe. Karkonosze pozostawały niedoinwestowane.
Ośrodki sportów zimowych
Karkonoskie ośrodki sportów zimowych nie miały sobie równych na Śląsku, ale na szczeblu krajowym wyraźnie przegrywały z bawarskim Garmisch-Partenkirchen, gdzie zorganizowano w 1936 r. zimowe igrzyska olimpijskie. Szklarska Poręba i Karpacz walczyły o prawo organizacji tej imprezy, nie zdołały jednak przekonać decydentów do swoich atutów.
Największym świętem sportów zimowych w przedwojennych Karkonoszach pozostały tym samym niemieckie igrzyska zimowe, zorganizowane w 1930 r. w Karpaczu. Jego kandydaturę osłabiał brak lodowiska, na którym można było rozegrać zawody w łyżwiarskie szybkim, ale determinacja miejscowych władz ostatecznie przeważyła. Na wspomniane igrzyska przygotowano dwa lodowiska; mniejsze przy zaporze i większe na Małym Stawie. Niezwykłe położenie tego drugiego nie uchroniło przecież od niepogody.
Z większych imprez rozgrywanych w Karkonoszach warto nadto wspomnieć mistrzostwa Niemiec w narciarstwie, mistrzostwa Europy w saneczkarstwie i mistrzostwa świata w bobslejach. Te ostatnie rozegrano w 1933 r. w Szklarskiej Porębie na jednym z najnowocześniejszych torów bobslejowych na świecie (Zackelfallbobbahn). Sportowy tor bobslejowy funkcjonował również w Karpaczu (Alfred-Gubisch-Bobbahn). Na tych i innych obiektach trenowali miejscowi saneczkarze, którzy zaliczali się do europejskiej czołówki.
Martin Tietze z Karpacza Górnego był pięciokrotnym mistrzem Europy, a jego siostra Friedel – dwukrotną mistrzynią. W powszechnej świadomości w okresie międzywojennym królowało jednak narciarstwo, które propagowano w kilkunastu karkonoskich klubach. W sezonie nie było w sumie tygodnia bez kilku przynajmniej imprez sportowych, a ostatnie narciarskie zawody rozgrywano w rejonie Śnieżki w maju. Stale poszukiwano zresztą nowych pól sportowej „ekspansji” czy „eksploatacji” rejonów górskich. Na Równi pod Śnieżką wprowadzano ślizgi na nartach z żaglem, Paul Dampke promował akrobacje narciarskie, a miłośnicy pojazdów motorowych ruszali na zimowe rajdy. Spory rozgłos towarzyszył morderczym biegom maratońskim na dystansie 50 km wypromowanym w Szklarskiej Porębie, nie doszło za to do rozpropagowania biathlonu.
Nowe oblicze Karkonoszy
Sporty zimowe zmieniły Karkonosze. Sezon zimowy ustępował wprawdzie miesiącom letnim w zestawieniach udzielonych noclegów, ale w wolne dni złaknieni śniegu turyści wypełniali wszystkie schroniska i pensjonaty, co zachęcało do nowych inwestycji.
W przededniu drugiej wojny światowej w powiecie jeleniogórskim udzielano w sezonie zimowym blisko 700 tys. noclegów, z czego większa część przypadała na Szklarską Porębę, Karpacz, Karpacz Górny i schroniska górskie. Wielu gości decydowało się przy tym na jednodniowe wypady, na co pozwalała dobrze rozwinięta sieć połączeń.
Popularne kurorty karkonoskie kojarzyły się z obecnością zasobnych klientów, nastawionych na rozrywkę, co budziło niechęć wytrawnych narciarzy. Jeden z dziennikarzy określił Karpacz lat 20. XX w. mianem „jaskini grzechu”. Inny autor wspomniał, że od berlińskiej metropolii różni się on jedynie tym, że na spotkania towarzyskie chodzi się tam w strojach sportowych.
Cały ten ruch i splendor prysł podczas II wojny światowej, kiedy turystyka i sport zeszły na dalszy plan. Ciężki cios zadała niemieckiej rekreacji zimowej powszechna zbiórka sprzętu narciarskiego na przełomie 1941/1942, którą zarządzono w obliczu kryzysu zimowego na froncie wschodnim. Równie dobrze można ją nazwać konfiskatą, ponieważ presja wywierana na właścicieli nart była potężna, jednocześnie dokonano faktycznej delegalizacji cywilnego narciarstwa.
Zachowało się przejmujące zdjęcie ze Szklarskiej Poręby, na którym utrwalono długą kolejkę dzieci odwożących narty do punktu zbiorczego. Rok 1945 r. przyniósł w dziejach Karkonoszy radykalny przełom. Przesunięcie granic państwowych i towarzysząca mu wymiana ludności otwierały nowy rozdział w dziejach i zagospodarowaniu tych gór.
Tomasz Przerwa
pracownik naukowy Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego
KARKONOSZE 1(283)/2016
Zachęcamy do prenumeraty wersji papierowej czasopisma „Karkonosze”.