Boso na Śnieżkę
31 sierpnia 2014 roku zaplanowano nietypowe wejście turystów na najwyższy szczyt Karkonoszy – Śnieżkę. Było to związane z sobotnią imprezą Boso po Zdrowie, jaka miała miejsce w Karpaczu.
Zaproponowane w sobotę techniki chodzenia, używania różnego rodzaju sprzętu czy wykorzystania odpowiedniego obuwia tak rozochociły niektórych, że postanowili oni wyruszyć w góry. Chcieli na własnej skórze, a właściwie stopach, przekonać się jak to jest iść boso. Ciekawi byli, przede wszystkim, czy sobie poradzą. Wejście na Śnieżkę jest, jak wiadomo, dosyć trudne, ale głównie ciekawi byli odczuć, jakie ich czekają. Przecież podczas tak długiego marszu nawierzchnia zmienia się co chwilę. Raz jest piasek, raz kamienie czy trawa. Czasami jest żwir, a czasami płynie woda.
Chętni do tak nietypowego marszu spotkali się przy Dzikim Wodospadzie. Tam też uczestniczyli w rozgrzewce poprowadzonej przez fachowca od rehabilitacji. Podczas ćwiczeń szybko wyszło, kto potrafi wyginać fantazyjnie swoje ciało. Zanim wyruszono na szlak, wysłuchano kilku rad, jakich udzielił obecny ratownik górski. Najważniejszą informacją była ta o utworzeniu specjalnej aplikacji na telefon, dzięki której dyżurny ratownik GOPR-u może namierzyć naszą pozycję. Jest to o tyle istotne, że gdy zdarzy się nieszczęście, nie zawsze jesteśmy w stanie przekazywać potrzebne informacje. Teraz, gdy tylko połączymy się z ratownikiem, ten od razu wie, gdzie właśnie jesteśmy, i może wysłać ratunek, która bez trudu nas odnajdzie.
Na szczęście dzisiaj była to tylko demonstracja możliwości, jakie niesie nam nowoczesna technika. Dobrze jednak jest wiedzieć, że dzięki temu możemy liczyć na pomoc. Gdy ruszyliśmy pod górę, było nas prawie dwadzieścia osób. Czwórka szła faktycznie boso, trzy osoby, tradycyjnie, używały butów przeznaczonych do górskich wędrówek, natomiast pozostali testowali tzw. obuwie minimalistyczne.
Po drodze przeprowadzono warsztaty, podczas których uczestnicy mieli możliwość dowiedzenia się konkretów o zaletach chodzenia boso oraz o stosowaniu odpowiednich ćwiczeń i sposobach rehabilitacji. Najważniejsze było poznanie odpowiedniego sposobu stawiania stopy zarówno podczas podchodzenia pod górę, jak i schodzenia z niej. Nie jest bowiem obojętne, którą część stopy najpierw opieramy na ziemi.
Trasa, którą podążyliśmy, wiodła przez Strzechę Akademicką i dalej do Domu Śląskiego. Ostatnie podejście pokonaliśmy zakosami. O dziwo, na Śnieżkę dotarliśmy w komplecie. Nikt się nie zawieruszył, nikt nie obtarł sobie nóg. Nawet ci idący boso nie mieli odcisków czy bąbli. Wszystko, jak do tej pory, było po naszej myśli. Ponieważ jednak, jak to w życiu bywa, nic nie może odbyć się bez przeszkód, gdy znaleźliśmy się na szczycie, z dołu nadciągnęła gęsta mgła i zaczął padać deszcz. Przeszkodziło to w pełnej realizacji planowanego koncertu na gongu, ale i tak obecni tu turyści byli zaciekawieni dziwnymi dźwiękami, jakie się rozległy. Również zaskoczeniem dla nich był fakt częstowania ich słodyczami. Turyści nie byli przygotowani na taką sytuację. Na szczęście odwagą wykazały się dzieci i torebki z prowiantem szybko zostały rozdane.
Jak się okazało można wejść na Śnieżkę bez używania obuwia. Ciekawe tylko czy warto tak się poświęcać?
Krzysztof Tęcza
No dla mnie to już spora nadinterpretacja i też…ryzyko.
A na czym owe ryzyko ma polegać?