Szczerze? Nie mam pojęcia. Mogę tylko wierzyć w moc ludzkiego umysłu…
Dzień dobry, obyś żył w ciekawych czasach, to chińskie przysłowie czy raczej przekleństwo odnosi się do aktualnych czasów. Dzisiaj właśnie chciałbym przedstawić państwu wywiad jaki udało mi się przeprowadzić z moim rozmówcą, utalentowanym pisarzem, absolwentem wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych, Panem Szymonem Koprowskim, wieloletnim mieszkańcem Piechowic.
Moje pierwsze pytanie brzmi:
Co Pana skłoniło do napisania pierwszej książki mimo ze jest pan z wyksztalcenia artystą plastykiem?
– Złożyły się na to długie lata szerokiego kontaktu z wieloma dziedzinami sztuki, a przede wszystkim rodzinny dom. Mój ojciec, Jan Koprowski, był pisarzem, poetą, tłumaczem, felietonistą, a także redaktorem wielu tygodników kulturalnych i w końcu działaczem Związku Literatów Polskich. W domu bardzo często gościli pisarze, ojciec zabierał mnie na liczne spotkania autorskie. Od małego oddychałem literackim powietrzem, aż w końcu postanowiłem zmierzyć się z problemem i tak zadebiutowałem w 2008 roku powieścią „Balkon na krańcu świata”.
Co daje Panu pisanie ? Dla kogo Pan pisze i skąd tak frapujące literackie pomysły? Jakie przesłanie niosą Pańskie książki?
– Pisanie jest kontynuacją mojej drogi twórczej. Zacząłem jako grafik i rysownik, notabene nie rozstałem się z rysowaniem. Od kilkunastu lat piszę i coraz bardziej wciąga mnie ta dziedzina twórczości. Piszę przede wszystkim dla siebie, ale w tym sensie, że jestem swoim pierwszym i najsurowszym odbiorcą, który na co dzień boryka się z problemami doskwierającymi każdemu żyjącemu na tym świecie, czyli moim hipotetycznym czytelnikom również, a więc piszę dla nich i dla siebie, czyli dla nas. Tworzywem powieści jest moje życie i życie tych, których spotykałem na swojej drodze. Bywało różnie, dramatycznie, strasznie, głodno i chłodno, a czasami jeszcze gorzej. Jeśli chodzi o przesłanie moich opowieści to jest proste – staraj się być człowiekiem za jakiego się masz, a wiem z własnego doświadczenia, że nie jest to tak oczywiste jak wyobrażenia o nas samych.
Jak wyglądają Pana spotkania z czytelnikami, czy one Panu w czymś pomagają i stanowią surowiec do wykorzystania w Pańskich powieściach?
– Oczywiście. Każde spotkanie z żywym człowiekiem jest spotkaniem a czasami wręcz wyzwaniem zmuszającym mnie do walki, ale wyłącznie werbalnej, o moje racje. To normalne i tak powinno być. Pisząc książki, a robię to bardzo szczerze, muszę być przygotowany na bardzo odmienne zapatrywania i czasami wręcz agresywne reakcje czytelników. Ale jeśli mówi się na głos: „Nie lubię ultra nacjonalistów”, to można usłyszeć nie tylko przekleństwo pod swoi adresem, ale można także „zarobić w ryj”. No cóż, ryzyko zawodowe.
Jest Pan człowiekiem o wielu zainteresowaniach, co pokazuje Pan w swoich książkach. Czy można w związku z tym powiedzieć o Panu, że jest Pan człowiekiem renesansu?
To co robię, to za mało, żeby zasłużyć na miano: człowiek renesansu. Maluję, rysuję i piszę. Kocham muzykę bez której nie wyobrażam sobie życia, ale sam nie gram na żadnym instrumencie i nie komponuję. Czasami śpiewam, oczywiście absolutnie prywatnie, w czasie golenia albo po dobrym alkoholu. Niestety natura pożałowała mi słuchu, widać i w tej instytucji zaczęto oszczędzać, stąd tylko dwa talenty. Jednak narzekać nie mam zamiaru.
Czy Pańskie pisarstwo wpływa w jakiś specjalny sposób na Pańskie życie?
Naturalnie. Dzięki temu, że piszę odkrywam w sobie wiele braków, niedoskonałości i intelektualnych ugorów. Pisanie pozwala mi, ale także zmusza do rekultywacji, że użyję rolniczego określenia, tych zaniedbanych obszarów, a dzięki temu mogę wymagać od siebie jeszcze większej uwagi i odkrywać coraz to nowe obszary trudnej historii człowieczeństwa.
W dobie komputeryzacji świat postrzegany jest i taktowany przez wielu ludzi, szczególnie młodych jak świat wirtualny. Ludzie odchodzą od książek papierowych, w związku z tym mam pytanie: Co chciałby Pan powiedzieć tym wszystkim, którzy raczej nie przepadają za tradycyjnym czytaniem książek?
Zalecałbym godzenie obu światów, wirtualnego i realnego nie z powodów ideologicznych, tylko czysto praktycznych. Każda eliminacja zubaża nas i nasz świat. Nasze dusze powinny otrzymywać bardzo różnorodny „pokarm” intelektualny i niekoniecznie drogą elektroniczną wprost do coraz bardziej jednowymiarowej wyobraźni, tak jak nie da się zastąpić na dłuższą metę tradycyjnego sposobu jedzenia dostarczaniem zmiksowanych przysmaków rurką wprost do żołądka. Czytanie książki tradycyjnej sprzyja zdrowej koncentracji, nie zakłócają jej atakujące z marginesów stron niezliczone newsy, reklamy i linki prowadzące do jazgotu i totalnego rozproszenia. Jest to poważny problem, niestety gadanina „bumerów” takich jak ja, pomaga tyle, co przynudzanie rodziców. Każdy musi rozbić sobie głowę sam w swojej prywatnej przestrzeni, żeby zauważyć jej wszelkie niedogodności i najprawdziwsze niebezpieczeństwa.
Jaki ma Pan pomysł na naprawę tego stanu rzeczy?
Szczerze? Nie mam pojęcia. Mogę tylko wierzyć w moc ludzkiego umysłu i ostateczne zwycięstwo, jeśli nawet mocno odsunięte w czasie, polegające na uporządkowaniu priorytetów – rzeczywistość realna na pierwszym planie ze wszystkim co nieosiągalne w necie, a dopiero potem, w formie pakietu pomocniczego, wirtualny świat. Ale to tylko moje prywatne zdanie.
W Pana książkach można znaleźć wiele ciekawych faktów oraz informacji praktycznie z każdej dziedziny nauki i sztuki. Widać, że bardzo solidnie przygotowuje się Pan do swoich książek, jeśli chodzi o sferę faktograficzną, natomiast czuje się, że musi Pan momentami wręcz powściągać rozbuchaną fantazję. Czy to właśnie jest recepta na unię rzeczywistości realnej z wirtualną?
Tak jest! To jest moja twórcza unia! W dzisiejszych czasach natłoku informacji, niewiarygodnego rozwoju wszystkich dziedzin życia, nauki i sztuki, tysięcy wybitnych umysłów i ich wkładu w rozwój cywilizacji, nie daje szans nawet sprawnemu umysłowi zapanowania nad „molochem” wiedzy. Ale tu właśnie z pomocą przychodzi internet z jego wirtualnym, wielopoziomowym światem. Moja własna biofantazja korzysta z nieprzebranych zasobów internetowej wiedzy, żeby stworzyć formalną, opartą na faktach konstrukcję, która będzie w stanie unieść pomysły niesfornej wyobraźni.
Czy mógłby Pan na koniec rozmowy zareklamować, albo wyróżnić którąś ze swoich powieści?
Do tej pory wydałem pięć książek, szósta czeka na druk, siódma jest w trakcie pisania… Wszystkie są moimi dziećmi, więc nie jest łatwo wskazać tę jedną, ulubioną. Wybrnę z tej sytuacji zwierzeniem, które nie jest wśród twórców niczym oryginalnym – najbardziej lubię powieść, która dopiero powstaje, ponieważ mam nadzieję, że przyjdzie na świat cudo zawdzięczające swoją wartość zebranym doświadczeniom poprzednich powieści.
A ja z ręką na sercu polecam Państwu czytelnikom ostatnią powieść Szymona Koprowskiego „Requiem dla Wrocławia”, rzecz o końcu cywilizacji z perspektywy Wrocławia i cudem ocalałego wrocławianina, ostatniego mieszkańca naszej planety i jego niesamowitych odkryciach i przygodach w pozornie opustoszałym świecie. Polecam także powieść „Za chwilę zacznie padać deszcz”, opowiadającą o koszmarnych tajemnicach małego miasteczka, które wychodzą na jaw dzięki tajemniczemu mężczyźnie pojawiającemu się niespodziewanie w starym bocianim gnieździe tuż obok wiekowego kościółka, na dodatek całkiem nagiego. Tyle reklamy, wystarczy kliknąć Szymon Koprowski księgarnie internetowe i sprawa załatwiona. Dziękuję Panu za poświęcony mi czas i życzę wielu literackich sukcesów.
Rozmowę przeprowadził ask