Niebezpieczeństwo lawin w mało śnieżne zimy
Podjęcie się wypowiedzi na tytułowy temat jest niełatwe nawet dla doświadczonych zimowych turystów, narciarzy i alpinistów oraz dla tych, którzy zajmują się lawinoznawstwem. Zima z niewielkimi ilościami śniegu potrafi uśpić czujność turystów wchodzących na teren potencjalnie zagrożony lawinami, stąd dość częste w ostatnich latach wypadki lawinowe, zdarzające się w takich właśnie warunkach w polskich górach, także w Karkonoszach.
Mało śnieżna zima to dla większości ludzi pułapka psychologiczna, gdyż nie zdają sobie sprawy z tego, że nawet przy bardzo małej ilości śniegu lawiny mogą się pojawić. W przypadku śnieżnych zim sprawa lawin jest dość oczywista i wielu turystów jest w stanie zrozumieć i wyobrazić sobie grożące im w górach niebezpieczeństwo. Tymczasem podczas mało śnieżnych zim takie zagrożenie również występuje, nawet w obrębie niewielkich pól śnieżnych. Ich wnętrze może bowiem zawierać tzw. słabe warstwy, których turysta nie jest w stanie gołym okiem zauważyć. Słaba warstwa jest taką strefą w pokrywie śnieżnej, która nawet pod niewielkim obciążeniem może zostać zniszczona, co powoduje uruchomienie lawiny.
Jedną z takich słabych warstw jest szron wgłębny powstający w sytuacji kiedy przez dłuższy czas utrzymuje się niska temperatura powietrza i nie towarzyszą temu opady śniegu. Wewnątrz niewielkiej pokrywy śnieżnej szybciej, niż w przypadku bardzo śnieżnych zim – zachodzi tzw. przemiana budująca. Charakteryzuje się ona obecnością dużych kryształów lodu, które powstają w wyniku znacznej różnicy temperatury pomiędzy cieplejszym powietrzem wędrującym ku górze od podłoża (o temperaturze około 0ºC), a zimniejszym, wnikającym w głąb pokrywy śnieżnej z zewnątrz. W miejscu ich kontaktu zamarza para wodna, tworząc wspomniane kryształy, pomiędzy którymi dodatkowo powstaje dużo przestrzeni.
Kryształy te w swojej rozbudowanej formie mają kształt kielichów, a im dłuższy jest okres utrzymywania się niskich temperatur, tym osiągają one większe rozmiary. Taki proces może trwać nawet wiele tygodni. Aby zaobserwować takie zjawisko, trzeba robić systematycznie przekroje pokrywy śnieżnej, badając każdą warstwę wewnątrz pokrywy śnieżnej i mierząc jej temperaturę. Można przewidywać powstawanie szronu wgłębnego również poprzez śledzenie i analizę warunków atmosferycznych.
Doskonałe warunki do rozwoju szronu wgłębnego miały miejsce w Karkonoszach zeszłej, mało śnieżnej zimy. Pomimo że w niższych partiach gór i Kotlinie Jeleniogórskiej było stosunkowo ciepło, w szczytowych partiach utrzymywała się niska temperatura. To spowodowało, że w górnych częściach żlebów i kotłów wytworzył się zimny mikroklimat, sprzyjający rozwojowi szronu wgłębnego. Rozwój sytuacji w pokrywie śnieżnej na bieżąco był monitorowany przez Służbę Śniegowo-Lawinową GOPR. Obecność szronu wgłębnego zaobserwowali również pracownicy Karkonoskiego Parku Narodowego, o czym informowali na swojej stronie internetowej 28 stycznia 2014 r.
Pierwszy namacalny efekt tego zagrożenia miał miejsce w kilka dni później w Łabskim Kotle, gdzie prawdopodobnie samoczynnie zeszła lawina o długości 150 m i grubości 1 m. Po wykonaniu profilu śnieżnego okazało się, że do jej powstania mocno przyczyniła się obecność szronu wgłębnego. Kolejne ostrzeżenie nadeszło ze Żlebu Fajkosza w Kotle Małego Stawu, gdzie zeszła prawdopodobnie samoczynnie uruchomiona lawina, zaobserwowana 26 lutego. Miała ona około 250 m długości, a czoło lawiniska zatrzymało się kilkadziesiąt metrów poniżej granicy śniegu! Tutaj również można przypuszczać, że to szron wgłębny był jej przyczyną.
Szron wgłębny tamtej zimy dał o sobie znać po raz trzeci, jednak tym razem zagrożone było ludzkie życie, ale na szczęście historia ta miała dobre zakończenie. Dnia 7 marca narciarz, który prawdopodobnie chciał zjechać Żlebem Litworowym w Kotle Małego Stawu, własnym ciężarem uruchomił niewielką deskę śnieżną o grubości zaledwie 20 cm. Był to impuls wyzwalający uruchomienie głównego magazynu śniegu w żlebie, który z impetem zjechał (wraz z pechowym narciarzem) prawie do Małego Stawu.
Tor lawiny miał około 350 m długości, a miąższość lawiniska w najgrubszym miejscu wynosiła około 2 m. Poszkodowany narciarz przeżył – miał sporo szczęścia, bo przeleciał kilkaset metrów, mijając wystające kamienie i kosodrzewinę. Dodatkowo nie był całkowicie zasypany i po sprawnej akcji GOPR-u i Straży KPN-u poturbowanego turystę śmigłowiec LPR odstawił do szpitala.
Dzień po tym zdarzeniu Służba Lawinowa GOPR-u zbadała górne partie Żlebu Litworowego w miejscu pęknięcia deski śnieżnej, robiąc testy stabilności śniegu. Okazało się, że przyczyną wypadku był szron wgłębny, który pod wpływem obciążenia spowodowanego obecnością narciarza uległ zniszczeniu, co uruchomiło lawinę. Dodatkowo narciarz znalazł się w strefie największego naprężenia pokrywy śnieżnej, czyli w miejscu, gdzie teren płaski stopniowo przechodzi w stromy żleb. Był to także kolejny wypadek lawinowy w polskich górach, w którym turysta nie miał na sobie detektora lawinowego. Ów narciarz miał więc sporo szczęścia, bo gdyby został przysypany całkowicie, akcja poszukiwawcza trwałaby prawdopodobnie znacznie dłużej.
Przypomnijmy, że po upływie 15 minut od całkowitego przysypania szansa na przeżycie pod śniegiem gwałtownie spada, a zestaw lawinowy (sonda lawinowa, łopata lawinowa, detektor lawinowy – zawsze razem, nigdy osobno!) na wyposażeniu znacznie zwiększają szanse jak najszybszego odnalezienia i odkopania ofiary.
Jedną z ważniejszych przyczyn tego wypadku był także fakt zejścia narciarza ze szlaku turystycznego, co spowodowało, że znalazł się na terenie zagrożonym lawinami. KPN na okres zimowy zamyka szlaki przecinające obszary lawinowe, więc poruszanie się wyłącznie trasami udostępnionymi do turystyki zimowej znacznie obniża ryzyko znalezienia się w lawinie. Poszkodowany narciarz prawdopodobnie nie śledził także informacji na temat zagrożenia lawinowego, które można znaleźć na stronie Grupy Karkonoskiej GOPR www.gopr.org lub www.lawiny.gopr.org. Oprócz aktualnego stopnia zagrożenia lawinowego, można znaleźć tu szczegółowy (opisowy) komunikat lawinowy, mówiący które stoki są najbardziej zagrożone, co powoduje zagrożenie oraz jaka jest jego historia i tendencja.
Przed wyruszeniem w góry w mało śnieżną zimę należy więc po pierwsze, przyjąć do wiadomości, że zagrożenie lawinowe istnieje, nawet przy jego 1. stopniu.
Po drugie, każdy wybierający się w góry zimą turysta powinien przeczytać komunikat lawinowy (nie tylko zerknąć na cyfrę), ewentualnie zadzwonić do GOPR-u i zapytać o warunki panujące w górach.
Po trzecie, wędrując zimą w wyższych partiach gór, warto mieć przy sobie zestaw lawinowy – nie tylko po to, żeby chronić siebie, ale również po to, żeby pomóc ewentualnym ofiarom lawin. W polskich górach można także wziąć udział w różnego rodzaju szkoleniach lawinowych, na których ich uczestnicy uczą się jak takich zestawów używać; są one organizowane również w Karkonoszach. Po czwarte, należy poruszać się po obszarach i szlakach udostępnionych w danym momencie do ruchu turystycznego – w przypadku Karkonoszy w znacznym stopniu ogranicza to ryzyko znalezienia się w rejonie zagrożonym lawinami.
A po piąte, trzeba myśleć, analizować, przewidywać i pamiętać o tym, że nawet najlepsze szkolenie lawinowe i sprzęt nie uchronią nas przed lawinami – one nie wiedzą, że jesteśmy „ekspertami”.
Andrzej Sokołowski
Andrzej Sokołowski ratownik górski Grupy Karkonoskiej GOPR i członek Służby Śniegowo-Lawinowej GOPR, międzynarodowy przewodnik wysokogórski IVBV
KARKONOSZE 1(279)/2015
Zachęcamy do prenumeraty wersji papierowej czasopisma „Karkonosze”.