Historię rejestrował kamerą – wspomnienie o Robercie Stando (1931-2022)
12 stycznia 2022 roku zmarł w Warszawie Robert Stando. Był uznanym reżyserem filmów dokumentalnych, autorem scenariuszy do nich, absolwentem Wydziału Reżyserii PWST w Łodzi (1957), częstym gościem naszego muzeum. Wiele zawodowego czasu poświęcił Gerhartowi Hauptmannowi, realizując m.in. „Hauptmann- Transport” (1988) – w tym zdjęcia i dokumentację polską do filmu prod. NRD oraz już samodzielnie: „Hauptmann 1945-1946” (1996), „7 i pół tygodnia” (1999) a wcześniej „Tkacze i zielony słoń” (1989) – dokument filmowy o teatrze Teodora Mierzei w Bielawie, wystawiającym w 1954 roku sztukę „Tkacze” G. Hauptmanna. Tak wspominamy o śp. reżysera, częstego gościa Muzeum Miejskiego „Dom Gerharta Hauptmanna” w Jeleniej Górze – Jagniątkowie.
Pod koniec studiów w łódzkiej filmówce wybierano specjalizację reżyserską. Jego kolegów, choćby Romana Polańskiego czy Kazimierza Kutza urzekł film fabularny. Robert Stando wybrał dokument filmowy. Do łódzkiej filmówki dostał się za drugim razem, w roku 1951. Po wojsku, ale za to od razu na drugi rok. Miał zacięcie, bo wcześniej w kłodzkim liceum im. Chrobrego, którego był absolwentem, wystawił m.in.„Niemców” Kruczkowskiego. Już wtedy – choć w sztuce teatralnej – dotknął problematyki niemieckiej. Będzie mu towarzyszyła przez całe dorosłe życie. Na Wydziale Reżyserii PWSTiF w Łodzi trafił na naprawdę wspaniałych ludzi, choćby profesor Wanda Jakubowska. O tym, że zajął się filmem dokumentalnym zdecydował jego kontakt z profesorem Jerzym Bossakiem, filmowcem, właśnie dokumentalistą. On nauczył mnie cennej rzeczy: jak w krótkim czasie ująć maksimum treści – opowiadał mi kiedyś w jednej z rozmów. – Bo to jest istota dokumentu filmowego. Kto wyszedł spod ręki Bossaka, ten wiedział, jak robi się dokument. A jest to sztuką! Nawet dziś, gdy pierwsze cięcie materiału może łatwo prowadzić do filmowej manipulacji.
Jego filmografia może imponować! To grubo ponad setka filmów. Reżyser, scenarzysta, laureat wielu nagród. Jeden z tych, dzięki którym film dokumentalny ma do dziś swoje należne miejsce w historii polskiego kina. Podejmował niechciane i zapomniane tematy, często okiem kamery dotykał skomplikowanych zmagań z historią, zwłaszcza polsko-niemieckich trudnych rozliczeń z przeszłością. Interesowali go westerplatczycy i Albert Forster, powstańcy wielkopolscy i Artur Greiser, rządca Warthegau stracony publicznie na poznańskiej Cytadeli, Ziemie Zachodnie z ukochanym Kłodzkiem, gdzie trafił po wojnie. A przede wszystkim zainteresował go niemiecki literat Gerhart Hauptmann, kończący w 1946 roku swój żywot w polskich już Karkonoszach.
Był koniec lat osiemdziesiątych. Stando, autor wielu uznanych i nagrodzonych filmów pracował wtedy w wytwórni filmowej „Czołówka”, która miała ścisłe kontakty z Armeefilmstudio w Berlinie. Ta enerdowska wytwórnia zaproponowała Polakom koprodukcję filmu „Hauptmann-Transport”, rzecz o ostatniej drodze zwłok niemieckiego pisarza Gerharta Hauptmanna spod Karkonoszy na bałtycką wyspę Hiddensee. Trafiło na Roberta. On, rocznik 1931, urodzony w Berlinie. Choć był Polakiem, wychowywał się w duchu germanofilskim, wśród Niemców. Całą wojnę mieszkał w Toruniu. Rozpoznawał wszystkie niemieckie mundury, stopnie wojskowe. Okupacja, choć dała mu mocno w kość, pozostawiła w nim poszanowanie do porządku. To później przydało się w pracy i z kamerą, i w prostowaniu historii.
Jego zadaniem przy „Hauptmann-Transport” było znalezienie kontaktu z Polakami , którzy w jakiś sposób – już po zakończeniu wojny – zetknęli się z niemieckim pisarzem. Udało mu się uzyskać zgodę profesora Stanisława Lorentza, żeby zechciał wystąpić przed kamerą. Niezbyt już zdrowy, 88-letni profesor zaproponował, że wystąpi w Sali Matejkowskiej Zamku Królewskiego w Warszawie. Wystawione są tam dwa obrazy Jana Matejki „Rejtan” i „Batory pod Pskowem”, które zostały przez Lorentza sprowadzone z ówczesnej miejscowości Hain w Karkonoszach. Obecnie jest to Przesieka.
W lipcu 1945 roku będąc w jeleniogórskiem, profesor dowiedział się, że w swej willi „Wiesenstein” mieszka Hauptmann. Nazajutrz po otrzymaniu tej wiadomości, przerwał pracę przy odnajdywaniu zrabowanych przez hitlerowców polskich dzieł sztuki i odwiedził pisarza. Wieś, w której mieszkał Agnetendorf, przekształcano już na polski Agnieszków, dziś jest to Jagniątków. Niestety, z pracy reżysera, zwłaszcza z relacji profesora, niewiele wykorzystano w niemieckim filmie. Ledwie 2 minuty, choć materiału było nawet na 15 minut wartościowego dokumentu. Reżyser Matthias Blochwitz nie uznał nawet za stosowne pokazania fotografii Hauptmanna, jaką otrzymał Lorentz z odręczną dedykacją pisarza, dosłownie za to, „że dał mu rzecz najważniejszą tych czasach – przywrócił mu spokój”. Przypomnijmy, że to zdanie wypowiedział Hauptmann po otrzymaniu od Lorentza dokumentu stwierdzającego, że willa Wiesenstein jest pod opieką Rządu Polskiego i nie podlega rekwizycji. Inny fragment jego pracy, kiedy dotarł zdjęć i relacji ze spotkania z byłym dziennikarzem Władysławem Grzędzielskim, który również tuż po wojnie odwiedził Hauptmanna, w ogóle znalazł się w tym filmie. Na premierze w Neubrandenburgu zrobił się skandal. Po uroczystej projekcji filmu Stando wstał i powiedział, co o tym sądzi. Dobitnie, o pomijaniu wkładu Polaków w powojenną pomoc Hauptmannowi. I nie przysiadł się do stołu dla oficjeli, bo nie tam było jego miejsce. Uznał, że skoro dotarł do Polaków, którzy w tamtych trudnych czasach wznieśli się ponad urazy, kiedy pamięć piekła jak sól, i w pierwszym roku po wojnie pomagali pisarzowi i jego domowi, to nie można takich rzeczy przemilczać. A on odszukał Polaków, którzy się na to zdobyli! Na tym polegała dalekowzroczność takich ludzi, jak Lorentz, jeleniogórski starosta Wojciech Tabaka, jego sekretarz, później student architektury Politechniki Warszawskiej – Zdzisław Straszak i inni. Dlatego Stando uparł się, że jego dokumentacja filmowa nie mogą zaginąć. I tak powstały – ważne dla nas dwa dokumenty filmowe na ten temat – najpierw „Hauptmann 1945-1946” a potem „7 i pół tygodnia”. Nie chciałem polemizować z Blochwitzem. Chciałem swoją wiedzę, ważną historycznie, filmowo uzupełnić. Stąd te dwa moje filmy. W imię historycznej prawdy – podsumowywał Stando.
To dzięki zachowanym i nieznanym wcześniej listom żony Hauptmanna do Polaka Zdzisława Straszaka a także listowi pielęgniarza Hauptmanna Paula Metzkowa dowiadujemy się o problemach tego nietypowego w powojennej Polsce domu. Była to prośba o dostarczenie 60 ton koksu na ogrzanie willi, i to w czasach, gdy opału brakowało. Prośba, która nie wymaga komentarza. A jaki był finał? Interwencja studenta Straszaka u ministra Stefana Jędrychowskiego, jego zgoda a potem osobisty nadzór Straszaka, by koks z wałbrzyskiej kopalni mógł dotrzeć do Agnieszkowa, pokazuje zaangażowanie Polaków. Mało tego, węgiel dostarczono za darmo, choć Tamara Straszak opowiadała w filmie, że Zdzisław, by wszystko pomyślnie załatwić, udał się do Wałbrzycha z dwiema skrzynkami wódki. Bo należało załatwić ciężarówki, którymi koks z Wałbrzycha dotrze do Agnieszkowa. Jak zauważał reżyser : listy nie stanowią dla dokumentalisty frapującego materiału, chyba że dociera on do takich listów. Z listów tych wiemy, że Straszak zabiegał przez prof. Lorentza o wystawienie w zrujnowanej Warszawie jednej ze sztuk Hauptmanna, najchętniej „Tkaczy” . Odważny pomysł, pokazujący jak przyszłościowo i dalekowzrocznie myślał. Pracując w Jeleniej Górze, później studiując w Warszawie, Straszak odwiedzał Hauptmanna kilkukrotnie. Długo rozmawiał, no i przez ministra Stefana Jędrychowskiego załatwił koks na zimę. w zrujnowanej wojną stolicy. Z kolei w korespondencji Hauptmanna do Straszaka jakże ważne jest ostatnie zdanie: w interesie obu naszych narodów i dla odbudowy obu krajów pragnąłbym takiego zrozumienia i wzajemnego oddania, jakim obaj nauczyliśmy się nawzajem obdarzać. Pada ono 5 grudnia 1945 roku.
Dodajmy, że bogaty filmowy dorobek Roberta Stando i zachowana dokumentacja są dziś inspiracją do pracy naszego Muzeum Miejskiego „Dom Gerharta Hauptmanna” w Jeleniej Górze. Dzięki jego filmom odnalezione zostały pamiątki i dokumenty po pisarzu, które możemy dziś oglądać w naszym muzeum: zdjęcia z dedykacjami, listy z prośbą o pomoc czy darowane Polakom książki. Od dwóch lat czynna jest stała wystawa „Gerhart Hauptmann i Polacy 1945-1946”, muzeum wydało nowe publikacje książkowe na ten temat i pracuje nad kolejnymi, które są wielkim zaskoczeniem, zwłaszcza dla turystów niemieckich, którzy tych faktów przez lata nie znali.
Z wszystkich filmów Roberta Stando bije profesjonalizm twórczy, poparty głęboką wiedzą, niemal detektywistyczną pracą badawczą i zgromadzoną dokumentacją. No i szczęście, które w ten profesji mieć trzeba, a Robert je miał, gdy odkrywa się a potem okiem kamery powraca do zdarzeń z przeszłości. Na taśmie filmowej zarejestrował wielu świadków historii. Gdyby nie on, wielu spraw nigdy nie poznalibyśmy. Muzeum planuje w maju podczas tegorocznej Nocy Muzeów zorganizować wieczór filmów dokumentalnych poświęcony zmarłemu 12 stycznia br. reżyserowi. Robert Stando został pochowany 25 stycznia 2022 roku w Warszawie na cmentarzu Powązki Wojskowe.
Janusz Skowroński