Historia Jeleniej Góry lnem pisana
18 września 2014 roku w Książnicy Karkonoskiej Eugeniusz Gronostaj wygłosił wykład o historii Jeleniej Góry związanej z okresem, kiedy to miasto było znane z produkcji lnu.
Wszystko zaczęło się, gdy w roku 1570 z Holandii powrócił szewc Joachim Girnth. Jak to w życiu bywa, przywiózł on ze sobą wiedzę o nowej technologii związanej z produkcją delikatnych płócien lnianych. Mało tego. Przywiózł także wykonany z mosiądzu i drewna wzorzec krosna tkackiego, który posłużył do zbudowania dużego krosna tkackiego umożliwiającego tkanie tiulu. Mając na widoku spore zyski postanowił zająć się tą dziedziną przemysłu. Oczywiście na początku nie wszystko szło po jego myśli i uszlachetnianie płótna odbywało się w niedalekim Jaworze. Dlatego mało kto kojarzył wtedy płótna z naszym miastem. Sprzedawano je jako „Jaworskie płótno lniane”. Wszystko jednak miało niebawem się zmienić. Na razie jednak wybuchła wojna 30-letnia. Był rok 1618.
Po 1622 roku Marta Moybaun wyprodukowała nową odmianę delikatnej tkaniny znanej jako woal. W roku 1630 cesarz Ferdynand III nadaje Jeleniej Górze przywilej na handel tiulem. Powstają wówczas bielarnie czyli miejsca, w których uszlachetniano wyprodukowane tkaniny. Niestety pożar miasta z 19 lipca 1634 przyhamowuje właśnie rozpoczęty rozwój przemysłu lniarskiego. Na szczęście w roku 1648 kończy się wojna 30-letnia i mieszkańcy Jeleniej Góry rozpoczynają odbudowę miasta. Tym razem powstają obiekty murowane, bardziej odporne na ogień. W 1658 roku powstaje cech kupiecki. Burmistrz Flade udaje się w podróż zagraniczną i zabiera z sobą płótna lniane, które sprzedaje z wielkim zyskiem. Dlatego po jego powrocie podjęto decyzję o dalszym rozwoju produkcji lnu. Po przystąpieniu do cechu mieszczanina Bucksa przekształcono go na Stowarzyszenie kupieckie. Powstaje wówczas 19 bielarni. Jest to dopiero początek. W sumie w okolicy Jeleniej Góry było aż 82 bielarnie. Niestety aby proces bielenia przebiegał prawidłowo koniecznym było pozyskanie ogromnych ilości drzewa. Wycinano je tak skutecznie, iż wkrótce okolice Jeleniej Góry były całkowicie pozbawione lasów. Wszędzie były tylko łąki i ogrody. Dzięki jednak temu handel płótnem rozwijał się tak szybko, że szukano coraz to nowych rynków zbytu nań. Towar wysyłano do obu Ameryk, Afryki i Indii. Aby był on rozpoznawalny nadano mu nazwę „Śląski len”. Po całym świecie rozprowadzały go znane wówczas domy towarowe z Londynu, Hamburga, Lizbony czy Amsterdamu.
Dzięki dużemu popytowi na produkowany w Jeleniej Górze len rosła zamożność członków Stowarzyszenia kupieckiego. Nic więc dziwnego, że szybko przybywałoich. Nic też dziwnego, że szybko wzbogaceni, zaczęli oni myśleć jak spożytkować ową fortunę. Bo trzeba przyznać, iż nie były to małe pieniądze. Kupcy zaczęli kupować posiadłości, pałace i kamienice. Zakładali przy nich piękne ogrody i rozległe łąki. Np. Mendel uchodzący za najbogatszego z nich posiadał łąki ciągnące się od Jeleniej Góry aż po Łomnicę. Nie zaniedbywano jednak prac związanych z ulepszaniem produkcji. Między innymi zbudowano drewniany wodociąg, którym dostarczano z okolic Jeżowa wodę potrzebną do płukania tkanin. Woda z rzeki czy deszczówka nie nadawały się bowiem do tego procesu.
Najbogatsi kupcy, w trosce o potrzeby duchowe, zarówno własne jak i pozostałych mieszkańców miasta, wnieśli bardzo duży wkład finansowy przy budowie kościoła Łaski. „Łaska” bowiem, w tym wypadku, sporo kosztowała. By uzyskać zgodę na budowę świątyni, mieszkańcy musieli zapłacić w różnej formie cesarzowi olbrzymią daninę. Największą część obciążenia finansowego wzięli na siebie najbogatsi obywatele miasta. Nic zatem dziwnego, że w okresie późniejszym wokół wzniesionej świątynni pozwolono im zbudować okazałe grobowce rodzinne. O ich zamożności możemy przekonać się dzięki zachowanym portretom, na których w tle ukazywano ich główne majątki.
W II połowie XVIII wieku 75% wyrobów wytwarzanych w Jeleniej Górze eksportowano w świat. Często, ze względu na odległość korzystano z transportu morskiego. Aby nie było pustych przebiegów statki przywoziły w drodze powrotnej nieznane u nas dobra. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy chcąc godnie wypoczywać żądni byli nowinek i dostępnej rozrywki. Okolice dzisiejszej góry Siodło, dzięki budowie ścieżek oraz obiektów małej architektury, szybko stały się miejscem spotkań mieszkańców. To tutaj powstała pierwsza kawiarnia, gdzie serwowano nieznany do tej pory napój jakim była kawa. To tutaj można było spróbować nowinki jaką wtedy był tytoń. Można także było coś zjeść i odpocząć przy kieliszku wina. Można także było wysłuchać poezji.
Szkoda tylko, że czasy dobrobytu szybko się skończyły. Szkoda, że miejsca odpoczynku popadły w zapomnienie. Dobrze jednak, że pozostały ślady tamtych dobrych dla miasta i jego mieszkańców czasów. Są to kościół Łaski czy grobowce rodzin kupieckich. Jest także szansa na przywrócenie do świetności okolic góry Siodło.
Na koniec dodam, że wszystkich tych niezwykle ciekawych faktów dowiedzieliśmy się podczas wykładu Eugeniusza Gronostaja. Ja tylko pozwoliłem sobie, w bardzo skróconej wersji, zaprezentować to, co uznałem za najistotniejsze.
Krzysztof Tęcza