25-lecie Teatru Naszego
Michałowice, senna miejscowość w Karkonoszach. Tak do niedawna każdy myślał o tym malowniczym zakątku gór. Jednak dwie dekady temu coś się tu zmieniło. Początkowo była to zmiana niezauważalna. Ot, do wsi przybyli nowi. Nic nadzwyczajnego. Wszak co jakiś czas w każdej miejscowości pojawia się ktoś nowy. Tym razem jednak ci nowi mieli, po dwudziestu latach, stać się wizytówką Michałowic, ale także wizytówką Ziemi Jeleniogórskiej.
Ci młodzi to oczywiście Jadwiga i Tadeusz Kutowie, którzy po kilku latach, wydawałoby się ciekawej pracy, jako aktorzy, postanowili zmienić swoje życie, zmienić radykalnie. Po powrocie z Torunia zaczęli szukać swojego miejsca na ziemi. Trwało to jakiś czas, w końcu jednak trafili. Miejsce może w pierwszej chwili nie robiło wrażenia jako coś pewnego, coś konkretnego. Jednak „miejsce” to było właśnie tym czymś, tym wyjątkowym, tym wymarzonym.
Stara chałupa zdawała się być dobrym początkiem do tworzenia swojego nowego domu. Ale nie tylko domu. Państwo Kutowie postanowili stworzyć tu coś więcej. Początkowo miał to być pensjonat. Po pewnym czasie, po przeprowadzeniu wielu rozmów ze znajomymi i przyjaciółmi, doszli do wniosku, a właściwie został im podsunięty pomysł by założyć teatr i swoje dalsze życie poświęcić temu co potrafią robić najlepiej czyli aktorstwu.
No i zaczęli. Rzucili państwowe etaty w teatrze. Wprowadzili się do bardzo starego domu, który oczywiście trzeba było wyremontować, by można było w nim przetrwać zimę. Poznali uroki zimy w Karkonoszach. Kto sam tego nie przeżył zapewne nie zrozumie jak mimo przeciwności wynikających zarówno z ciężkich zim, jak i warunków bytowych, można zakochać się a takim miejscu. Ci, którzy to przeżyli zrozumieją to bez zbędnych słów. Piękno otaczające nas w koło, w tym wypadku ich, było niepowtarzalne i tylko dla niego, ale także dla życzliwości mieszkających tu ludzi, warto było wytrwać i w końcu stać się elementem tego krajobrazu, elementem tej społeczności. Wszystko zaczęło się w roku 1990. Początki były i ciężkie, i ciekawe. Ale nie to jest tutaj najważniejsze. Ważnym był fakt odbycia pierwszej premiery.
Było to 7 lipca 1991 roku. Na prowizorycznej widowni zgromadziło się kilkunastu widzów. To był prawdziwy początek Teatru Naszego, który z założenia miał być „nasz” czyli „wasz”, widzów. O to w tym wszystkim chodziło. Pojawiły się pierwsze zaproszenia na występy w terenie. Wreszcie można było, za zarobione pieniądze, kompletować kostiumy i potrzebne rekwizyty.
Trzeba było pomyśleć o sali teatralnej z prawdziwego zdarzenia. Zamiast zatem kończyć remont domu wszystkie siły zostały skierowane do budowy małej salki. Górski teren oczywiście nie sprzyjał takim inwestycjom. Ileż wysiłku trzeba było włożyć w przygotowanie płaskiego terenu pod przyszły teatr, na którym do tej pory zalegały potężne głazy. W końcu jednak wszystko się udało i widzowie mogli już zasiąść w wygodnej, choć niedużej sali.
To był drugi początek Teatru Naszego. Od tej pory teatr zaczęli odwiedzać kolejni widzowie, z których znakomita większość wciąż przybywa na kolejne premiery. W końcu przyszły pierwsze sukcesy. Na XIII Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu Jadwiga Kuta, zdobyła nagrodę nie tylko werdyktem jury ale także zdobyła uznanie w oczach dziennikarzy i widzów. Oczywiście ta oficjalna nagroda jest bardzo ważna ale chyba najważniejsze dla wykonawcy są brawa i uznanie od publiczności. W tym wypadku były one jak najbardziej zasłużone. Myślę, że każdy kto chociaż raz wysłuchał piosenki w wykonaniu Jadwigi nie może się oprzeć, że ma ona niepowtarzalny głos, i że potrafi każdą piosenkę wykonać w sposób absolutnie wyjątkowy.
Każdy z widzów Teatru Naszego na pewno przypomina sobie w myślach któreś z jej wykonań. Kolejne dwadzieścia lat to okres wytężonej pracy. Państwo Kutowie przemierzyli Polskę wzdłuż i w szerz. Występowali w wielu krajach Europy, były występy w Stanach Zjednoczonych. Najważniejsze jednak było budowanie wizerunku i pozycji teatru tu na miejscu, w Michałowicach.
Jeszcze dzisiaj, gdy pojawi się ktoś kto zawitał tutaj po raz pierwszy, zaskoczony jest podejściem gospodarzy do widzów. Zawsze witają oni swoich gości osobiście, zawsze usłyszymy od nich miłe słowo, dzięki czemu czujemy się u nich jak w domu. Dorobek artystyczny przez ćwierćwiecze istnienia teatru jest imponujący. Zwłaszcza gdy uzmysłowimy sobie, że teatr to właściwie tylko kilka osób. To Jadwiga i Tadeusz Kutowie, to ich córka Kasia i przyjaciel Jacek Szreniawa. Oczywiście jest jeszcze kilka osób zajmujących się sprawami technicznymi.
Niepowtarzalny klimat Michałowic to nie tylko spektakl, to także rozmowy przy wspólnej wieczerzy po spektaklu, podczas której można spróbować wyśmienitego jadła, to wymiana opinii trwająca często do późna. Czy dzisiaj można powiedzieć, że Teatr Nasz odniósł sukces? Oczywiście, że tak. A co jest miarą sukcesu. Czy pełna widownia, czy przybywanie na spektakle ludzi z odległych miejscowości, czy w końcu wspaniałe przeżycia towarzyszące każdej tu wizycie?
Tak, na pewno, ale najważniejszym osiągnięciem jest niewątpliwie to, że wśród widzów pojawiło się kolejne pokolenie. Nie jest więc to już teatr starych znajomych i przyjaciół, chociaż ci nowi, młodsi widzowie, także po jakimś czasie uważają się za takich. Teatr zaś, w tym jego twórcy, traktują tych młodszych widzów również jak przyjaciół, a przynajmniej jak bardzo dobrych znajomych. Dlatego w dniu święta Teatru Naszego w Michałowicach warto pamiętać o stworzonym przez państwa Kutów miejscu, miejscu magicznym, miejscu do którego wracamy po raz któryś, i nie spieszymy się by je opuścić. Bo jak opuszczać miejsce, w którym tak dobrze się bawimy?
A dlaczego tak jest wystarczy wsłuchać się w słowa piosenki Tadeusza Kuty „Nasza Ameryka”: Każdy dzień tu inny wstaje, Każdy dzień swój kolor ma, Oni to znają tylko z bajek, Oni to mają tylko w snach. Gdy przed dom rano wychodzę, Z oczu spędzam resztki snu, Wiem, że na właściwej drodze Się znalazłem – właśnie tu!
Z okazji 25-lecia Teatr Nasz zorganizował w dniu 23.05.2016 r. konferencję prasową, podczas której przedstawił najbliższe plany artystyczne, w tym zapowiedź ukazania się jeszcze w tym roku najnowszej płyty, której tytuł wciąż jest tajemnicą.
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Tęcza